Rozmawiamy dzisiaj z Panem Tomaszem Wachowiakiem, Twórcą ośrodka terapii uzależnień Forest, magistrem resocjalizacji, certyfikowanym psychoterapeutą psychoterapii uzależnień od Alkoholu i Narkotyków.
Tomasz Wachowiak ukończył Studium Pomocy Psychologicznej SPP, Studium Terapii Uzależnień i Współuzależnienia STU, Studium Terapii Uzależnień od Narkotyków STUoN, Studium Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie SPPwR Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, wszystkie przy Instytucie Psychologii Zdrowia w Warszawie.
Zainteresowania to: Harley Davidson i inne motocykle … podróże motocyklowe i ogólnie rozumiana mototurystyka ;).
Pan Tomasz posiada certyfikat PARPA (Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych) nr 1311
Skąd pomysł na założenie ośrodka leczenia uzależnień, dlaczego tego rodzaju działalność?
To bardzo ciekawe i wieloznaczne pytanie. Generalnie pomysł narodził się z potrzeby lub potrzeb. Prowadząc kilka ośrodków ambulatoryjnych (w tym finansowanych przez NFZ, a także prywatnych) spotykałem się często z pacjentami, dla których terapia ambulatoryjna była zbyt mało skuteczna. Mieli oni często problemy z utrzymywaniem dłuższej abstynencji, nie wspominając o uzyskaniu trzeźwości – a to dwa różne pojęcia. Sesje psychoterapeutyczne jeden czy dwa razy w tygodniu, po których następuje powrót do „normalnego” życia, pełnego pokus, jest dużym wyzwaniem, któremu nie wszyscy potrafią sprostać. Stykając się z wieloma pacjentami nie radzącymi sobie z abstynencją zawsze uważałem, że ten trudny, pierwszy okres trzeźwienia lepiej przeprowadzić w warunkach bardziej bezpiecznych, ze stałym dostępem do kadry terapeutycznej i medycznej. W swojej pracy terapeutycznej w warunkach ambulatoryjnych często także spotykałem się z pacjentami, którzy ukończyli terapie stacjonarne i opowiadali o jej efektach oraz jej potrzebie, szczególnie w pierwszym okresie radzenia sobie z problemem. Mając ku temu wyśmienite warunki lokalowe, pięknie zlokalizowany obiekt, dający poczucie komfortu, odosobnienia, możliwość obcowania z naturą, należało ten pomysł tylko zmaterializować, co właśnie ma teraz miejsce.
Czym wyróżnia się ośrodek na tle innych prywatnych ośrodków terapii uzależnień?
Nie znam wszystkich ośrodków w Polsce. Myślę, że nie ma również co porównywać tzw. ośrodków NFZ-towych do prywatnych, bo te różnią się przede wszystkim komfortem, warunkami bytowymi, lokalizacją. Nie chciałbym negować i dyskredytować przy tym ośrodków państwowych, ale budżet na służbę zdrowia jest bardzo ograniczony, a niestety uzależnienia i psychiatria, o której co jakiś czas głośno, traktowane po macoszemu. Stąd różnica w jakości obsługi pacjenta jest znaczna i zdaję sobie sprawę, że pacjenci, czy też klienci wybierając terapię w ośrodkach prywatnych mają tego świadomość. Zatem chyba istota pytania bardziej tkwi w porównaniu z innymi ośrodkami prywatnymi. A więc śledząc naszą konkurencję wśród ośrodków prywatnych uważam, że na szczególną uwagę zasługuje położenie naszego ośrodka, co doskonale widać na naszej stronie internetowej lub Facebooku, gdzie zamieściliśmy krótki film z drona, aby pokazać przepiękne umiejscowienie ośrodka. Z jednaj strony las, cisza i spokój, a z drugiej bardzo blisko miasta, od którego oddziela około 500 metrowy pas lasu.
Poza położeniem wyróżnia nas przede wszystkim autorska metoda psychoterapeutyczna, którą nazwaliśmy „Forest Point” stosowana tylko i wyłącznie w naszym ośrodku. W skrócie oznacza ona koncentrację terapii na tzw. punktach krytycznych, zwrotnych, ważnych, czy też najważniejszych w życiu, od których zaczął się w przeszłości kryzys, który doprowadził do uzależnienia i wielu kłopotów z tym związanych, a także tych od których zaczyna się proces odwrotny. Posłużę się tu przykładem z filmu „Forrest Gump”, od którego zaczerpnęliśmy nazwę ośrodka, a także metody. Główny bohater biegł przed siebie, jak później stwierdził bez celu i sensu, przez ponad 2 lata, by w pewnym momencie – nie wiadomo dlaczego – stanąć, zatrzymać się, dokonać retrospekcji, dojść do refleksji, że … „nie tędy droga”. Bohater mówi wprost „jestem już zmęczony, pora wracać do domu”. I właśnie na takich kulminacyjnych momentach, punktach zwrotnych, koncentruje się nasza terapia. Proszę wybaczyć, nie zdradzę więcej jej szczegółów, gdyż jak wspomniałem to autorski projekt.
Dobry ośrodek to dobra kadra, na co stawiacie zatrudniając kadrę terapeutyczną?
Przede wszystkim na doświadczenie. Nie chciałbym dyskredytować młodych terapeutów czy lekarzy, ale w naszym zawodzie w powiedzeniu, że terapeuta „im starszy, tym lepszy” jest dużo prawdy. Zatrudniona w naszym ośrodku kadra to ludzie doświadczeni, w średnim wieku, a co najważniejsze posiadający potwierdzone certyfikatami kwalifikacje. Są to certyfikaty PARPA tj. Polskiej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz KBdsPN tj. Krajowego Biura do spraw Przeciwdziałania Narkomani. Nie ma wśród naszej kadry osób uczących się, na stażach, praktykujących. Zdaję sobie sprawę, że każdy gdzieś musi zdobyć doświadczenie, nauczyć się, podpatrzeć starszych bardziej doświadczonych kolegów i koleżanki, ale to nie w tym miejscu. Tutaj oferujemy jakość terapeutyczną na najwyższym poziomie, potwierdzoną sporym doświadczeniem zawodowym i kwalifikacjami. Poza tym patrzmy też na człowieka, czym się charakteryzuje, czy ma wysoki poziom empatii, czy jest przyjazny, czy ma poukładane własne życie, aby osobistych problemów nie przenosić na relacje z pacjentami. To wszystko ma znaczenie. Być może to co powiem będzie dość trywialne ale zatrudniamy i współpracujemy z ludźmi pozytywnymi, radosnymi, szczęśliwymi, o wysokiej kulturze osobistej, poukładanymi, zrównoważonymi, prowadzącymi harmonijne życie, którzy swoim szczęściem potrafią zarażać.
Jakie są relacje między Państwem (kadrą) a pacjentami?
Do każdego pacjenta podchodzimy z olbrzymim szacunkiem widząc w nim przede wszystkim człowieka. Człowieka, który znalazł się w bardzo trudnym momencie swojego życia. Jeśli popatrzymy na siebie każdy z nas przez takie momenty przechodził, przy czym dla jednego będzie to śmierć najbliższej osoby, dla innego choroba własna lub członka rodziny, dla jeszcze kogoś jakieś niepowodzenie w interesach. Zatem każdy przeżywa w określonym momencie swojego życia jakiś kryzys, nie tracąc przy tym nic ze swojego człowieczeństwa. Tak właśnie patrzymy na naszego pacjenta i tak go traktujemy. Niezależnie od jakich substancji jest uzależniony, niezależnie z jaką historią życia do nas przychodzi, niezależnie czy wskutek uzależnienia popadł w konflikt z prawem, czy też nie – każdy jest człowiekiem, każdy ma równe szanse i na każdego patrzymy tak samo. Wracając do sedna pytania – relacje są partnerskie, choć nie równorzędne. W terapii, szczególnie psychoterapii uzależnień relacja nie jest równa. Mamy jakby do czynienia z „mistrzem”, który jest terapeutą i uczniem, którym jest pacjent. Nie przeszkadza to jednak w partnerskim traktowaniu każdego.
Jaką skuteczność w leczeniu uzależnień? Jaki procent pacjentów wychodzi z nałogu na dobre?
Skuteczność leczenia, a szczególnie matematyczne wskaźniki ilościowe czy procentowe są bardzo trudne do określenia. Samo nazwanie „wychodzi z nałogu na dobre” jest mało precyzyjne. Bo co ono oznacza? Czy na dobre to znaczy do końca życia? Jeśli tak to kto to zapewni – nawet sam pacjent jeśli określi, że czuje się, że już nigdy nie wróci do nałogu, nie jest w stanie tego zagwarantować. Dla niektórych wyjściem na dobre jest powrót do … „normalności”. Ale wówczas powstaje pytanie co oznacza ta normalność, bo dla każdego może co innego. Dla jednego normalnością będzie „umiar”, da innego całkowita abstynencja. I teraz obawiam się, ze otworzyłem puszkę Pandory z hasłem „umiar” i magicznym „powrotem do picia kontrolowanego”, o czym marzy – szczególnie w początkowym okresie terapii – bardzo wielu pacjentów. Wróćmy więc do wskaźnika wyleczeń, co będzie bardziej bezpieczne. Będzie on różny w zależności od badanej grupy. Zupełnie inaczej wyjdą nam badania na grupie osób poddanej terapii w warunkach ambulatoryjnych, inaczej w stacjonarnych, inaczej w ośrodkach finansowanych przez NFZ, jeszcze inaczej w prywatnym. Inne statystyki będą dotyczyć kobiet, inne mężczyzn. Jeśli podzielimy osoby na kategorie wiekowe, rodzaj uzależnienia, czy jego silę także będziemy mieli różne wyniki. Bardzo daleki jestem dlatego od matematycznego wskaźnika w postaci np. „po naszej terapii 80% pacjentów można uznać za całkowicie wyleczonych”. O skali uleczalności decyduje także motywacja pacjenta. Pacjenci motywowani zewnętrznie np. przez Ośrodki Pomocy Społecznej, zakład pracy, szefa, małżonków, ogólnie przez rodziny już na wstępie będą rokowali mniejsze szanse na wyleczenie od tych, którzy naprawdę chcą, ich motywacja płynie z ich wnętrza, potrzeby, świadomości. Należy także pamiętać, że uzależnienie jest chorobą nawrotów, zatem zastanawiam się, czy w ogóle możemy używać tutaj sformułowania „wyjść z nałogu na dobre”. Nie chciałbym jednak odbierać komukolwiek nadziei ale w uzależnieniu jest identycznie jak w każdej innej chorobie – jeśli ktoś wyleczy się z grypy, tzn. miną wszystkie objawy, odzyska siły w pełni, będziemy mogli powiedzieć, że wyleczył się na dobre. Jeśli jednak nie będzie przestrzegał zaleceń – chodził zimą bez czapki, lekko ubrany, choroba może szybko powrócić. Podobnie jest z uzależnieniem i zaleceniami, gdy już się chorobę zatrzyma. Rozumiem jednak, że każdy jednak wolałby określenia liczbowego, żeby odpowiedzieć sobie samemu – jaką mam szansę, na ile jest możliwe, że mnie wyleczą, że mi się uda. Jeśli mam pacjenta który naprawdę mocno naciska na poznanie tej wartości powiem uczciwie i szczerze, jednak nadal unikając matematycznych wskaźników, że stopień lub nawet procent wyleczeń przy silnej wewnętrznej motywacji i przestrzeganiu terapeutycznych zaleceń jest ZNACZNY!
Co jest według Państwa najcięższe dla pacjentów podczas terapii?
Kolejne trudne ale i bardzo ważne pytanie. Właściwie skierowane bezpośrednio do pacjentów. A że mamy do czynienia z człowiekiem, tak jak wspominałem na samym początku to z natury każdy jest inny i dlatego każdy ma własną skalę ciężaru. Dla jednego najcięższą będzie abstynencja i jej pokonanie, dla kogoś innego, naprawa relacji partnerskich, rodzicielskich, czy ogólnie rodzinnych. Inny będą wplątani w różne kwestie prawne, które mogą dla nich być bardzo dociążające i tym samym najtrudniejsze. Są pacjenci, którym poza uzależnieniem, najważniejszym z naszego punktu widzenia, towarzyszy wiele innych chorób somatycznych, czy psychicznych i te duety lub większa ilość chorób naraz będzie stanowić poważną przeszkodę. Myślę, że nie ma w tym przypadku jednoznacznej odpowiedzi. Jednak generalnie w terapii stykamy się z wieloma trudnościami ze strony pacjentów. U niektórych będzie to brak systematyczności, u innych kłopoty z koncentracją, trudności z pamięcią. Należy pamiętać także, że różne trudne kwestie występują w różnym czasie.
Próbując jednak generalizować można śmiało powiedzieć, że w początkowym okresie terapii największa trudnością dla każdego pacjenta jest radzenie sobie z abstynencją. Bo co innego oznacza jej utrzymywanie, a co innego radzenie sobie z nią. Można nie pić, czy nie zażywać substancji psychoaktywnych, bądź powstrzymywać się od autodestrukcyjnych zachowań ale sobie z tym nie radzić, czyli cierpieć, odczuwać znaczny dyskomfort, ogólnie mówiąc mieć z tym poważny problem. Zatem wówczas abstynencja jest czymś bardzo ciężkim, na początku najcięższym. Można powiedzieć, że w początkowym okresie terapii przekucie utrzymywania abstynencji na radzenie sobie z nią, czyli potocznie mówiąc sprawienie „aby nie bolało” stanowi wyzwanie dla wielu z pacjentów i można powiedzieć jest najcięższe i najtrudniejsze. Znam wiele osób, które abstynują ale cierpią z tego powodu – nie w tym rzecz. Chodzi, by być od tego wolnym i nie odczuwać dyskomfortu braku środka czy destruktywnego zachowania.
Czy w procesie leczenia, psychoterapia grupowa jest równie ważna, jak indywidualna?
Oba rodzaje psychoterapii są bardzo ważne i każda spełnia inne cele. Odpowiadając wprost stwierdzam, że TAK psychoterapia grupowa jest równie ważna, jak indywidualna, są równoważne. Jedna jest uzupełnieniem drugiej. To jak jest ważna grupowa terapia świadczą pacjenci ambulatoryjni, którzy w obawie przed grupą żądają tylko psychoterapii indywidualnej. Mają do tego prawo, jednak widać, że wiele elementów trudniej jest w pojedynkę przepracować. W ośrodku stacjonarnym z grupą jest łatwiej. To zarazem ośrodkowa społeczność. Wszystkich się zna, przez pewien czas są naszymi kompanami, towarzyszami w naszym trudnym momencie życia, często z podobnymi doświadczeniami, podobnie „okaleczeni” przez sytuację, uzależnienie. W psychoterapii grupowej widzę, że nie jestem sam, że to co ja przeżywam przeżywają i inni, jest mi raźniej – pomimo, że ciężko. Można korzystać z cudzych doświadczeń, można się uchronić przed czymś co przydarzyło się innym, można zobaczyć poprzez historię innego człowieka do czego może doprowadzić moje dalsze uzależnienie. Pozytywów psychoterapii grupowej jest mnóstwo, co w żaden sposób nie dyskredytuje psychoterapii indywidualnej również niezwykle ważnej w procesie trzeźwienia i wychodzenia z nałogu.
Na jaki rodzaj wsparcia mogą liczyć pacjenci po zakończonej terapii?
Aby psychoterapia była zwieńczona sukcesem nie może się zakończyć pewnego dnia, o określonej godzinie powiedzeniem sobie dziękuję, do widzenia, czuję się całkowicie wyleczony, czy wyleczona. Psychoterapia to proces długotrwały. Nawet ośmiotygodniowy pobyt w ośrodku nie załatwi wszystkiego do końca. Konieczna jest kontynuacja, zatem pytanie o wsparcie jest jak najbardziej zasadne, aczkolwiek nie do końca precyzyjne. Pacjenci terapii nie kończą wraz z opuszczeniem ośrodka. Pacjenci wychodzą i opuszczają ośrodek wyposażeni w cele terapeutyczne, zadania, plan na dalsze życie. To nadal terapia, ale już w warunkach mniej chronionych jak do tej pory. Niemniej jednak kontakt terapeutyczny jest nadal wymagany. Pacjenci są bardziej samodzielni, świadomi, ale nadal to ludzie chorzy, uzależnieni, wymagający wsparcia. Z naszej strony organizujemy comiesięczne zjazdy w celu utrwalania zdrowych nawyków i zapraszamy na tzw. dzień warsztatowy. Poza tym nasi terapeuci dostępni są dla pacjentów, którzy ukończyli terapię i reagują na każdą ich potrzebę. Ze względu na geograficzną barierę kontakt ogranicza się wówczas do formy telefonicznej lub poprzez skype. Pacjent umawia się z wybranym terapeutą na określoną godzinę i czas, który tylko jemu jest poświęcony. Po roku od wyjścia z ośrodka proponujemy pacjentom udział w warsztacie związanym z ryzykiem nawrotu choroby, omawiając na nim wszelkie zagrożenia, z jakimi można się spotkać, żyjąc w przeświadczeniu, że jest się już „po problemie”. Podobnie jak ze wspomnianą już raz grypą – pamiętajmy, że jest to choroba, która raz wyleczona, a właściwie zatrzymana, nie daje gwarancji, że już nie powróci. Możemy jednak wiele zrobić, by temu zapobiec i zminimalizować ryzyko jej powrotu. Do tego służy warsztat zapobiegania nawrotom choroby i wszelkie wsparcie na jakie mogą liczyć pacjenci po opuszczeniu naszego ośrodka.