Dzisiaj rozmawiamy z Panem Andrzejem Górniakiem, współwłaścicielem Ośrodka Przy-stań, a także instruktorem terapii uzależnień.

Jak wyglądały początki Państwa ośrodka i dlaczego pojawiła się decyzja o tym, żeby założyć ośrodek leczenia uzależnień?

Jako osoba uzależniona poznałem działania oraz organizację różnych ośrodków terapii. Zobaczyłem coś, co nie do końca mi odpowiadało np. szufladkowanie, czy leczenie wszystkich tymi samymi metodami. Uważam, że każdy człowiek jest inny i do każdego należy dotrzeć w sposób indywidualny. Wpływ na drugiego człowieka podczas procesu terapeutycznego nie może być zamknięty w konkretnych ramach i schematach. Terapie należy dostosować do indywidualnych potrzeb i możliwości pacjenta. Są one inne w przypadku 20-latka, oraz 60-latka. Wynika to z doświadczeń życiowych. Połączenie tych dwóch osób i interakcja między nimi, czasami jest po prostu niemożliwa.

Czyli można uznać, że jest to właśnie ten Państwa sekret na skuteczną terapię i współpracę z osobami uzależnionymi?

Zdecydowanie indywidualne podejście do pacjentów jest istotne w cyklu terapeutycznym. Pozostaje także kwestia całej struktury funkcjonowania ośrodków. Często, kiedy pacjent decyduje się na podjęcie leczenia, zostaje odizolowany od rodziny, znajomych i świata zewnętrznego na 6-8 tygodni. Bez dostępu do telefonu, komputera, co sprawia, że jest pod kloszem. W tych warunkach zachowanie abstynencji jest wymuszone przez sam fakt pobytu w ośrodku. Ważne jest, co pacjent będzie robił po wyjściu z bezpiecznego miejsca. Osobiście uważam, że trzeba wdrożyć  nowe schematy zachowań, pokazać, że można żyć inaczej.

Rozumiem, czyli pacjent po pobycie w ośrodku wraca do rzeczywistości, którą zna i tam czuje się bezpiecznie, wobec tego zaczyna powielać swoje zachowania sprzed terapii.

Dokładnie tak, kiedy bliscy odwiedzają pacjenta, staramy się przekazać, że rodzina jest nieodzownym elementem zdrowienia, ponieważ to właśnie ona przebywa z pacjentem na co dzień. Dlatego właśnie staramy się wdrożyć terapię strukturalną. Pokazujemy, w jaki sposób pacjent może wchodzić w nawroty. Staramy się z rodziną pracować nad zburzeniem starych mechanizmów zachowań. Jeśli w przestrzeni pacjenta nie nastąpią zmiany, trudno jest oczekiwać pozytywnych efektów terapii – stare schematy powielają znane zachowania.

Otwarcie dzieli się Pan także swoją historią z uzależnieniami. Czy Pana doświadczenia mają korzystny wpływ na współpracę i pomoc innym?

Kiedy rozmawiam z uzależnionymi, to nie mówię, że jestem instruktorem Terapii Uzależnień. Mówię, że jestem osobą uzależnioną. Przez 25 lat czynnie byłem uzależniony od alkoholu, narkotyków, leków i hazardu. Moje doświadczenia życiowe są moją wiedzą. Uzależnienie znam z życia. Moim podstawowym założeniem jest nazywanie stanu rzeczy po imieniu. Nie, Nie będzie dobrze, nic nie zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Na zmianę życia musimy zapracować sami.

 Jak wygląda przyjęcie do Państwa ośrodka od strony technicznej?

Pierwszą rzeczą jest rozmowa telefoniczna z pacjentem lub z jego bliskimi. Drugim elementem jest przyjazd do ośrodka i pokazanie przestrzeni ośrodka jako budynku. Przekazanie informacji, w jaki sposób i na jakich zasadach funkcjonujemy w naszym ośrodku. U nas nikt nie chodzi w białym fartuchu. Według nas wszyscy są równi, bez względu na wiek, płeć, status materialny, czy zajmowane stanowisko. Mówimy sobie po imieniu, zarówno pacjenci, jak i terapeuci. Panuje ciepła, domowa atmosfera. W założeniu przyjmujemy na raz maksymalnie 6 osób. Staramy się, aby każdemu pacjentowi poświęcić odpowiednią ilość czasu i zaangażowania. Chcemy, żeby każdy pacjent czuł się  zaopiekowany. W zależności od potrzeb i liczebności grupy, na dyżurze jest niejeden, a dwóch terapeutów. Zajęcia grupowe obejmują schematy przebiegu choroby, jaką jest uzależnienie, od substancji, czy też zachowania. Największa część pracy odbywa się na zajęciach indywidualnych, gdzie możemy się skupić na problemach i potrzebach pacjenta.

Jak wygląda przykładowy dzień pacjenta w Państwa ośrodku?

Utrzymanie harmonii i porządku dnia jest niezwykle ważne, dlatego mamy określony harmonogram. O 9:00 siadamy do wspólnego śniadania, które razem przygotowujemy. O 10:00 zaczynają się zajęcia tematyczne, czyli kwestie zagadnień związanych z terapią uzależnień. Zwykle trwają około 2 godzin, jednak jeśli temat wymaga więcej czasu, oczywiście poświęcamy go więcej. Później przechodzimy do zajęć indywidualnych. Każdy pacjent codziennie ma terapię indywidualną, która również nie jest zamknięta w ramach czasowych i jest dostosowana do możliwości poznawczych pacjenta, w zależności od poruszanego tematu, intensywności pracy, czy możliwości pacjenta. Sesja terapeutyczna może trwać 30 minut, a nawet i półtorej godziny. Kiedy widzimy, że pacjent ma blokadę, bądź jest zmęczony danym tematem, wracamy do niego w innym terminie. Chodzi o to, żeby pacjent jak najwięcej wyniósł z terapii, w sposób dogodny dla siebie.

Ciekawi mnie, skąd się bierze wstyd u osób uzależnionych?  Dlaczego mają takie mechanizmy w sobie, które powodują to zamknięcie na pomoc?

Bardzo ważna jest kwestia wychowania. Wdrażamy u dzieci pewne zachowania społecznie akceptowalne, stereotypowe. Jeżeli chodzi o mężczyzn, uważamy, że facet musi być twardy, samodzielny, nie może wyrażać emocji zwłaszcza smutku. Często emocje są mylone ze słabością, której przecież facetowi nie wypada okazywać. Jest to błędne koło, wywołane przez rodziców i otoczenie w sposób nieświadomy. Schematy zachowań z dzieciństwa są bardzo silne i determinują nasze zachowanie. Bardzo często są to osoby, które mają fantastycznie działającą firmę, zbudowali dom, posadzili drzewo, mają super rodzinę. Pomimo to, na jakimś polu sobie nie radzą. Takiemu człowiekowi bardzo ciężko jest poprosić o pomoc, w obawie przed okazaniem słabości i brnie w zaprzeczenie faktu uzależnienia, co nakręca schematy choroby i prowadzi do upadku.

Obecnie dużo się mówi o wychowywaniu dzieci w taki sposób, aby mogły wyrażać siebie i swoje emocje. Myśli Pan, że w przyszłości dzięki temu osoby z problemami, częściej będą prosiły o pomoc?

Tak, pod warunkiem też, że nie będą wyalienowane od społeczeństwa. Nie będą prowadziły życia z komputera, czy telefonu. Technologia blokuje kwestie kontaktów międzyludzkich. Zakupy robimy online, rozmawiamy przez Internet, nawet do lekarza nie trzeba już pójść, wystarczy zadzwonić. Całą swoją tożsamość budujemy w sieci. Do tego doszła pandemia koronawirusa, praca, czy nauka zdalna.  Widzę mnóstwo osób, które przestały wychodzić z domu, bo się okazało, że mogą wszystkie sprawy załatwić z domu. Zmiana otoczenia jest ważna dla psychiki człowieka.

 Myśli Pan, że w trakcie pandemii przybyło osób uzależnionych?

Zdecydowanie tak, pandemia odsunęła ludzi od siebie. Samotnie mieszkający, zostali odizolowani od społeczeństwa i kontaktów międzyludzkich. Inni zaś, byli stłoczeni na jednej przestrzeni. Napięcia w rodzinie, stres, irytacja, związane właśnie z przebywaniem ze sobą przez całą dobę, bez chwili prywatności. Istnieje wiele zagrożeń związanych z uzależnieniem oraz izolacją społeczną.  Sytuacje, które kiedyś się nie działy, są na porządku dziennym. Od nas zależy, co z tym zrobimy, czy poprosimy o pomoc.

Mówi się, że wyjście z uzależnienia to bardzo trudna, wymagająca walka. Czy zgadza się Pan z tym twierdzeniem?

Ja osobiście nie walczę, gdyż walka pochłania bardzo dużo energii i czasu. Ja żyje, poświęcam swój czas i energię na własny rozwój i dla bliskich mi osób. Walka męczy, a wygrana bywa złudna. Narkotyki, alkohol, to potężny, przebiegły wróg. Gdybym stanął do walki, to wiem, że poniosę porażkę. Ja po prostu nie wchodzę z nimi w interakcję. Zdaje sobie sprawę z tego, że używki istnieją, ale ustępuję im pola. Te rzeczy nie są dla mnie. Odzyskałem poczucie własnej wartości – ja nic nie muszę, wszystko mogę.

W Polsce często spotkania towarzyskie są obficie skrapiane alkoholem. Jak się przed tym bronić, kiedy jesteśmy w procesie terapii uzależnienia od alkoholu?

W ośrodku, w którym byłem na terapii, odbyłem trening asertywnych zachowań abstynenckich.  Nauczyłem się mówić ,,NIE”. Jako osoba uzależniona bardzo wiele obiecywałem. Budowałem zamki na piasku, fantazjowałem. Opowiadam pacjentom, że wieczorem pod wpływem alkoholu byłem w stanie rozwiązać głód na świecie, a rano nie byłem w stanie zawiązać butów. Wiem, co to znaczy głód alkoholowy, zejście po narkotykach, odstawienie opioidów. Dlatego właśnie rozmawiając z osobami uzależnionymi, mówię: Patrzcie, przez 25 lat skrajne uzależnienie, totalne bankructwo moralne, utrata wszystkiego, co może stracić człowiek – poczucia bezpieczeństwa, majątku, rodziny. A jednak stanąłem na nogi, więc wy też możecie.

Jak wygląda proces uzależnienia?  Kiedy pojawiają się pierwsze objawy i jak je rozpoznać?

Wszystkie używki na samym początku czarują. Są to środki, które zmieniają nastrój, a więc kontakt z nimi na początku daje poczucie pewności siebie, lepszego samopoczucia. Jednakże „dawanie” w moim przypadku szybko się skończyło i używki zaczęły zabierać czas, niszczyć życie. W którymś momencie nie potrafiłem się bawić bez alkoholu, a później nie potrafiłem zasnąć, nie wpijając przed snem alkoholu. Alkohol stał się dla mnie niezbędny, aby normalnie żyć i funkcjonować. Na szczęście teraz istnieje coraz większa świadomość społeczna dotycząca zagrożeń płynących z uzależnienia.

Jaki jest czas, aby wyjść z nałogu? Mówi się, że uzależnionym jest się całe życie. Jak się Pan do tego stwierdzenia odnosi.

W naszym ośrodku sugerowany czas leczenia to 5 tygodni, nie jest to jednak wymóg. Jesteśmy w stanie dopasować indywidualny czas pobytu w ośrodku oraz program terapii do każdego pacjenta indywidualnie, co pozwala na działanie w szerszym zakresie i daje możliwość uczestnictwa w terapii osobą, które nie mogą z różnych względów życiowych lub zawodowych odizolować się od otoczenia. Wspólnie z pacjentem ustalamy, jakie działania będą najkorzystniejsze, by terapia przyniosła najlepszy skutek.

Jaką radę miałby Pan dla osób, które wahają się, aby podjąć terapię?

Odwołuję się do wolności wyboru, od momentu własnej terapii czuję się wolnym człowiekiem. Żadna substancja nic mi nie każe, robię, co chce i kiedy chce. Kiedyś to substancja rządziła moim zachowaniem i z czasem determinowała moje zachowanie. Nie przyjmowałem do wiadomości faktu uzależnienia, negowałem wszystkie uwagi, skłóciłem się z rodziną tylko po ty, by mieć komfort picia, brania, czy też grania. Odizolowałem od siebie osoby, które chciały mi pomóc.

Proszę powiedzieć, co w sytuacji, kiedy najbliższa nam osoba zmaga się z nałogiem, natomiast nie chce podjąć leczenia? Jak reagować w sytuacji, kiedy na naszych oczach ktoś zatraca się w uzależnieniu?

W mojej ocenie stereotypem jest, aby pozwolić człowiekowi dotknąć dna. Bo jak upadnie, to poprosi o pomoc. Osobiście uważam, że każdy ma dno w innym miejscu. Jeden człowiek dotknie dna i wstanie na nogi tak jak ja, inny nie zauważy, że to już dno. Rodziny robią dla mnie jeden podstawowy błąd – brak konsekwencji w działaniu. Nie rzucaj słów na wiatr, jak mówisz, że masz dosyć życia z uzależnionym i odchodzisz, to odejdź lub nie wypowiadaj słów bez pokrycia, bo tracisz wiarygodność, a twoje groźby stają się śmieszne.

Tak na zakończenie, proszę opowiedzieć kilka słów o swoim zespole.

Bardzo nam zależy na tym, żeby osoby, które z nami współpracują, posiadały własną historię. Dlatego też większość osób, które współpracują z ośrodkiem, same doświadczyły uzależnienia. Własne doświadczenie pozwala mam bardziej zrozumieć, bardziej czuć emocje, które towarzyszą uczestnikom terapii, przecież sam je przeżywałem. Poznałem też na swojej  drodze „Terapeutę”, który był pełen pogardy dla osób uzależnionych. Chory, potrzebujący pomocy człowiek, jest traktowany jako źródło dochodu. Praca bez powołania i empatii, przedmiotowe traktowanie drugiego człowieka, według mojej oceny może spowodować nieodwracalne szkody, zakłóca proces terapii, a nawet zniechęca do leczenia. Nie twierdzę, że dobrym terapeutom może być tylko osoba uzależniona, uważam jednak, że do tej pracy potrzebne jest powołanie i zrozumienie problemu, dlatego też współpracuje z nami Małgorzata, która nie patrzy na terapię przez pryzmat uzależnienia. Zajęcia z edukacji, jej fachowość i trzeźwy osąd, pozwalają na szersze spojrzenie na uczestnika terapii. Wymiana informacji o przebiegu terapii, omówienie każdego pacjenta indywidualnie, pozwala osiągnąć lepszy rezultat terapeutyczny, a przecież o to właśnie chodzi. Ośrodek, który stworzyliśmy ze wspólnikiem, jest otwarty dla każdego, panuje w nim zrozumienie oraz akceptacja. My nie oceniamy, my staramy się nieść nadzieję na lepsze życie. Z niezwykłą tolerancją traktujemy osoby, które spotkały się z odrzuceniem ze względu na odmienność seksualną, czy też religijną.

Tak czuję się spełnionym, wolnym i szczęśliwym człowiekiem JA NIC NIE MUSZĘ!

Dziękujemy bardzo za rozmowę!