Życie w zgodzie z samym sobą

Życie w zgodzie z samym sobą

Relacja ze sobą to najważniejszy związek w życiu każdego z nas. Często przejmujemy się tym, co mówią i myślą o nas inni lub naginamy własne zasady, by ich zadowolić. Jednak na dłuższą metę funkcjonowanie w taki sposób może przynieść jedynie frustrację i niezadowolenie. Nie jesteśmy w stanie uszczęśliwić i zbawić całego świata, ale możemy postępować w zgodzie z własnymi potrzebami i wartościami. Ale czy mamy wystarczająco dużo odwagi, by zawsze być sobą?

Każdy z nas ma jakieś marzenia i potrzeby. Niestety, dla wielu znacznie istotniejsze od własnego szczęścia jest to, co powiedzą inni. Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni, by zwracać uwagę na opinię publiczną i postępować zgodnie z przyjętymi normami. Czasami rzeczywiście warto zastanowić się, czy nasze zachowanie nie zrani drugiej osoby, jednak na ogół to my ponosimy konsekwencje swoich czynów. I podejmując decyzje dotyczące naszego życia, powinniśmy kierować się przede wszystkim własnymi odczuciami oraz potrzebami. Tylko będąc sobą, jesteśmy w stanie naprawdę czerpać z życia pełnymi garściami.

Dlaczego tak często ukrywamy to, kim naprawdę jesteśmy i nie pozwalamy sobie na robienie tego, czego pragniemy? Winę za taki stan rzeczy zazwyczaj ponoszą brak samoakceptacji i niskie poczucie własnej wartości. Wydaje nam się, że gdybyśmy pokazali swoją „prawdziwą twarz”, nasze otoczenie by jej nie zaakceptowało. Niekiedy winę za taki stan rzeczy ponoszą nasze doświadczenia z dzieciństwa. Jeśli rodzice i opiekunowie nie wzmacniali naszej wiary w siebie i nie zapewniali nas, że jesteśmy kochani, niezależnie od tego, co robimy i jakie decyzje podejmujemy, możemy dojść do wniosku, że musimy ukrywać swoje prawdziwe „ja”. W wielu domach wychowanie opiera się przede wszystkim na zakazach i nakazach oraz karaniu postępowania niezgodnego z wolą rodziców. W ten sposób dzieci uczą się, że najważniejszą wartością jest dopasowanie się do woli innych, a podążanie za własnymi marzeniami powoduje cierpienie.

Jednak kiedy uważnie się rozejrzymy, szybko przekonamy się, że to nieprawda, a najwięcej osiągają ci, którzy wyróżniają się z tłumu. Nie boją się, że zostaną uznani za „dziwnych” i odważnie wyrażają siebie, dzięki czemu są oryginalni i autentyczni. Nie pozwalają, by lęk przed oceną czy odrzuceniem rzutował na ich życiowe postawy i decyzje. Paradoksalnie, to właśnie takie podejście zaskarbia im podziw i szacunek innych. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że zawsze znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się to, co robimy i mówimy. Ale czy osoba, która nie ma szacunku dla naszej odrębności, rzeczywiście zasługuje na to, by się nią przejmować? A może powinno nam zależeć wyłącznie na relacjach z tymi, którzy lubią nas takimi, jacy jesteśmy?

Jeżeli my nie będziemy autentyczni, nasze związki również takie nie będą. Nieustannie przejmując się tym, co pomyśli o nas otoczenie i dostosowując się do jego oczekiwań, nie pozwalamy mu naprawdę nas poznać. Oczywiście, przedstawianie radykalnych opinii i szeroko pojęty nonkonformizm może doprowadzić do wielu nieprzyjemnych sytuacji, jednak na dłuższą metę równie, a może bardziej przykra okazuje się ciągła konieczność zakładania masek. Relacje oparte na fałszu są płytkie i niewiele wnoszą do naszego życia oraz rozwoju. W ten sposób nie tylko nie pozwalamy innym naprawdę nas poznać i pokochać, ale również pozbawiamy siebie samych okazji do uczenia się od nich. Szczere kontakty wpływają na obie strony i często poszerzają ich horyzonty.

Chcąc, by nasze relacje z innymi były szczere i autentyczne, musimy nauczyć się trudnej sztuki komunikacji z samym sobą. Nasze myśli to jedna z niewielu rzeczy, które naprawdę możemy kontrolować. Nie będziemy w stanie w pełni akceptować innych ludzi, jeśli nie zaakceptujemy siebie, swoich potrzeb, zalet, wad, talentów i ograniczeń. Świat jest pełen różnorodności i właśnie dlatego jest tak bogaty. Tylko pozytywne myśli o sobie i innych sprawią, że będziemy mogli naprawdę się na nich otworzyć. Jedną z najistotniejszych rzeczy w komunikacji jest empatia, czyli szacunek do drugiej strony i świadomość, że jest ona odrębną osobą, z własnymi emocjami, przeżyciami i potrzebami. Nie możemy oczekiwać, że będzie robiła tylko to, czego sobie od niej życzymy, podobnie jak ona nie może wymagać tego od nas. Na tym właśnie polega asertywność: na szacunku do siebie i innych oraz zrozumieniu, że nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.

Piękno świata i społeczeństwa wynika właśnie z ich różnorodności. Czy naprawdę wszyscy chcielibyśmy myśleć, mówić i robić to samo, a także wyglądać, jakbyśmy zeszli z jednej taśmy produkcyjnej? Czy mamy ochotę powtarzać życiorysy innych ludzi, wraz ze wszystkimi ich błędami i porażkami? Nikt nie jest nieomylny. Nie istnieje jeden, „domyślny” ideał człowieka. Właśnie dlatego potrzebujemy siebie nawzajem: żeby się uzupełniać, wspierać, uczyć od siebie i dzielić tym, co mamy najlepszego. Każdy z nas jest wyjątkowy. Nasze doświadczenia, przeżycia i osoby, które spotkaliśmy na swojej drodze sprawiły, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Mamy światu wiele do zaoferowania, ale musimy sami w to uwierzyć. Możemy mieć pewność, że wówczas inni również w nas uwierzą i się nami zachwycą.

Zdarza się, że wybieramy zachowawcze, pełne zahamowań życie, ponieważ boimy się porażek. Wydaje nam się, że upadek jest najgorszym, co może nas spotkać. Tymczasem potknięcia i błędy są nieodłącznym elementem drogi do sukcesu! Michael Jordan w młodych latach nie dostał się do szkolnej drużyny koszykarskiej. Zanim debiutancka powieść Stephena Kinga pt. „Carrie” trafiła na półki księgarń, została odrzucona przez wiele wydawnictw, podobnie jak pierwszy tom „Harry’ego Pottera” autorstwa J.K. Rowling. Walt Disney w wieku 22 lat został zwolniony z dziennika “Missouri” za to, że był “mało kreatywny i brakowało mu wyobraźni”. Abraham Lincoln przegrał wybory 5 razy, zanim został prezydentem USA. Marilyn Monroe usłyszała kiedyś, że jest zbyt mało seksowna na modelkę i powinna rozważyć pracę jako sekretarka. Co łączy wszystkie te osoby? Każda z nich osiągnęła ogromny sukces, ale nie doszłoby do tego, gdyby pozwoliły, by porażki podkopały ich wiarę w siebie. Niezależnie od własnych potknięć i opinii innych ludzi, konsekwentnie dążyły do swoich celów. Dzięki temu zostały zapamiętane jako wybitne jednostki i nie zginęły w tłumie zachowawczych, niewyróżniających się ludzi.

Kluczem do sukcesu jest postrzeganie porażek w kategorii wyzwań i lekcji na przyszłość. To dzięki nim mamy szansę się rozwijać i przekraczać własne ograniczenia. Gdyby wszystko zawsze szło nam jak z płatka, nie mielibyśmy motywacji do zmian i nauki nowych umiejętności. Przyjemnie jest poprzebywać czasem w swojej strefie komfortu, jednak nie warto spędzić w niej całego życia. Tylko branie spraw w swoje ręce i przekraczanie własnych granic daje nam poczucie sprawstwa, siły i pozwala na bycie najlepszą wersją samych siebie. Jednak aby tak się stało, musimy wiedzieć, czego pragniemy i co chcemy osiągnąć. Nawet największy sukces może smakować gorzko, jeśli dążyliśmy do czegoś, co narzucili nam inni.

Polskie społeczeństwo jest bardzo tradycyjne i konserwatywne. Zwłaszcza jego starsi członkowie często ulegają złudzeniu, że mają monopol na prawdę i prawo do ingerowania w życie innych ludzi. Uważają, że istnieje jedna, słuszna droga życiowa, którą powinien podążać każdy z nas. W rzeczywistości to, co uszczęśliwia jedną osobę, dla innej może stać się największą tragedią. To, że ktoś jest on nas starszy czy bardziej doświadczony, nie oznacza automatycznie, że wie, co jest dla nas dobre. Zwłaszcza, jeśli nie pyta nas o zdanie i pozostaje głuchy na nasze potrzeby – w takim wypadku prawdopodobnie nie kieruje nim troska o nas, ale o samego siebie. Nawet, jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy, traktuje innych w sposób instrumentalny, zakładając, że ich obowiązkiem jest spełnianie jego oczekiwań. Pytanie brzmi: czy my chcemy być marionetkami w jego rękach?

Chyba każdy młody człowiek zna choć część z tych zdań powtarzanych jak mantry przez wścibskie otoczenie, nierzadko wykluczających się nawzajem: „Kiedy ślub?”, „Po co wam ślub, nie jesteście na to za młodzi?”, „Chyba już najwyższy czas na dziecko – młodsi nie będziecie!”, „Kiedy kolejne dziecko?”, „Zainwestowalibyście w mieszkanie lub dom, zamiast przepuszczać wszystkie pieniądze na podróże…”, „Jeśli teraz tego nie zrobisz, w przyszłości na pewno będziesz żałować” – przykłady można byłoby mnożyć w nieskończoność, ponieważ sposobów na wtrącanie się w cudze życie jest naprawdę wiele. Początkowo tego typu sugestie jedynie nas irytują i drażnią, jednak z czasem zaczynamy coraz bardziej się nad nimi zastanawiać. Nieustanne poczucie, że nasz styl życia i ważne decyzje kogoś uwierają, może być męczące. Czasami wybieramy coś, czego nie chcemy, „dla świętego spokoju”. Próbujemy dopasować się do panujących norm społecznych, robić rzeczy, które przyniosą nam zrozumienie i szacunek. Ale czy naprawdę można go zyskać poprzez naginanie własnych zasad i postępowanie wbrew sobie? Nigdy nie powinniśmy dać sobie wmówić, że coś „musimy”, „powinniśmy” lub „inaczej się nie da”. To, że „wszyscy tak robią”, nie powinno być dla nas żadnym argumentem. Mamy prawo robić to, czego pragniemy, o ile nie krzywdzimy przy tym innych ludzi. Nikt z nas nie chciałby przeżyć starości z nieustannie powracającym pytaniem: „A co by było, gdyby…?”. Nasze najważniejsze obowiązki to te, które mamy wobec samych siebie. Należą do nich rozwijanie swoich talentów i zainteresowań, spełnianie marzeń, podążanie za głosem serca i pozostawanie w zgodzie ze sobą bez względu na okoliczności. Ktoś, kto wymaga od nas, byśmy postępowali wbrew wyznawanym przez siebie przekonaniom, z pewnością nie jest wart, by go słuchać. Ludzie, którym naprawdę na nas zależy, kochają nas takich, jakimi jesteśmy, z całym „dobrodziejstwem inwentarza”. A najważniejszą relacją w naszym życiu jest ta, którą mamy ze sobą. Nic nie jest warte tego, by stracić ze sobą kontakt, a w efekcie zgubić własną tożsamość.

Dlaczego nic mi nie wychodzi?

Dlaczego nic mi nie wychodzi?

Są takie okresy w życiu, gdy wydaje nam się, że cały świat jest przeciwko nam. Problemy w związku, a nawet rozstanie, utrata pracy, konflikty z najbliższymi… Nietrudno w takich momentach dojść do wniosku, że jesteśmy nieudacznikami i pomyśleć , że nie warto nawet próbować poprawić swojej sytuacji. Ale czy takie przekonanie jest słuszne?

Chyba każdy z nas zna kogoś, kto nieustannie osiąga sukcesy. Dobrze wygląda, jest lubiany, ma satysfakcjonującą pracę i udane związki międzyludzkie. Są również osoby, które zdają się ciągle mieć „pod górkę”. Doświadczają problemów i trudności podczas poszukiwania pracy, nie układa im się w bliskich relacjach i mają wrażenie, że cały świat zwrócił się przeciwko nim.

Na pierwszy rzut oka zdaje się, że takie osoby starają się poprawić swoją sytuację. Szukają możliwości i próbują rozwiązać swoje kłopoty, ale jednocześnie nieustannie liczą na pomoc i wsparcie innych oraz bez przerwy narzekają. Obwiniają innych o swoje porażki, utyskują na swój kraj, polityków i innych, którzy na pewno „mają znajomości” lub osiągnęli swój sukces w nieuczciwy sposób.

najlepsze ośrodki leczenia uzależnień

Bardzo trudno jest przerwać błędne koło niepowodzeń. Za każdym razem, gdy zawodzimy, coś nam się nie udaje, tracimy odrobinę wiary w siebie. Stale obniżająca się samoocena powoduje, że do każdego kolejnego wyzwania podchodzimy z coraz większą rezerwą i lękiem. Nic więc dziwnego, że przydarzają nam się kolejne wpadki oraz błędy. W ten sposób nieuchronnie zbliżamy się do momentu, w którym przestaniemy mieć ochotę na podejmowanie jakiegokolwiek ryzyka. Przy okazji staniemy się nieufnymi ponurakami, którym nikt nie będzie chciał dać szansy np. podczas rozmowy o pracę. Czy taki stan rzeczy jest nieuchronny? Jak możemy bronić się przed podobną sytuacją?

Z pewnością każdy z nas spotkał się z określeniem „potęga ludzkiego umysłu”, sugerującym, że nasze myśli mają ogromny wpływ na otaczającą nas rzeczywistość. W tego typu teoriach jest wiele prawdy. To przecież nasze myśli i uczucia motywują nas do działania. To od nich zależy, czy będziemy mieli ochotę i siłę na podjęcie kolejnego wyzwania, czy nawet nie spróbujemy sięgnąć po to, czego pragniemy. Nasze przekonania i emocje są również częścią wizerunku, jaki prezentujemy innym ludziom. Sprawiają, że czujemy się wszechmocni i mamy wrażenie, że możemy przenosić góry lub przeciwnie – już na początku konkretnego przedsięwzięcia oceniamy swoje szanse nisko i podchodzimy do jego realizacji bez przekonania.

Kolejne sukcesy lub porażki funkcjonują na zasadzie popularnego efektu kuli śnieżnej. Za każdym razem, gdy coś nam się udaje, wzmacniamy swoją pewność siebie i optymizm. Dzięki pozytywnemu spojrzeniu na świat, jesteśmy bardziej otwarci i łatwiej dostrzegamy kolejne okazje i szanse w życiu. W dodatku roztaczamy aurę, która przyciąga do nas życzliwych ludzi. Mamy więcej przyjaciół, wartościowych kontaktów biznesowych oraz sprzymierzeńców w wielu różnych dziedzinach.

Podobnie dzieje się, gdy ponosimy klęski i coś nam się nie udaje. Z każdym kolejnym potknięciem maleje nasza pewność siebie, a my coraz mniej wierzymy w prawdopodobieństwo przyszłych sukcesów. Mechanizm ten dobrze opisuje Teoria Wyuczonej Bezradności. Głosi ona, że podstawową przyczyną wszystkich deficytów, zaobserwowanych u ludzi i zwierząt po kontakcie ze zdarzeniami niekontrolowalnymi, jest przekonanie, że również w przyszłości nie będzie żadnego związku pomiędzy reakcją a zamierzonym wynikiem. W takich sytuacjach rodzi się w nas myśl: „skoro na nic nie mam wpływu, po co robić cokolwiek, po co się starać?”. Wyuczona bezradność może skutkować skrajnym pesymizmem i biernością, a w niektórych przypadkach nawet depresją.

ranking ośrodków leczenia nałogów

Przykładem osoby, której dotyczy wyuczona bezradność, może być kobieta tkwiąca w toksycznym, pełnym przemocy związku. Badacze zauważyli, że osoby takie na początku podejmują wysiłki mające na celu poprawę swojej sytuacji, np. schodzą z drogi agresywnemu partnerowi, szybko uciszają marudne dzieci, by nie drażniły ojca itd. Po jakimś czasie zauważają jednak, że ich starania nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. W ten sposób rodzi się w nich poczucie bezradności, a motywacja do podejmowania kolejnych prób rozwiązania problemów maleje.

Innym źródłem takiego nastawienia do życia mogą być wydarzenia z dzieciństwa i specyficzny rodzaj wychowania. Większość z nas może nawet nie uświadamiać sobie, że nasze kompleksy mają swój początek w tak wczesnych doświadczeniach. Tymczasem problemem często są rodzice i wychowawcy, którzy porównują nas do innych i wygłaszają komunikaty w stylu: „i tak ci się nie uda”, „nawet nie próbuj”. Wynikają one z tego, że ich własne próby osiągnięcia sukcesu nie powiodły się i w ten sposób chcą oni oszczędzić podobnego rozczarowania potomstwu. Niestety, w ten sposób pozbawiają swoje dzieci potrzebnego wsparcia i uczą je bezradności.

Jak wyrwać się z tego błędnego koła? Na początek zastanów się, czego pragniesz i potrzebujesz. Postaw na uczciwość wobec siebie. Wypisz na kartce wszystkie swoje marzenia: nawet te śmiałe, które wydają ci się niemożliwe do spełnienia! Zastanów się, w jaki sposób myślisz o swojej przyszłości, planach i możliwościach. Zamiast myśleć: „Nie mam pieniędzy”, powiedz sobie: „Potrzebuję zdobyć ich więcej”. Znajdź w swoim życiu (a także w sobie samym) jak najwięcej pozytywów i używaj dobrych słów. Chwal zarówno siebie, jak i innych oraz doceniaj to, co masz, a z pewnością z czasem w twoim życiu pojawi się jeszcze więcej tego, co dobre.

Dlaczego jestem samotny?

Dlaczego jestem samotny?

Osoby samotne często zastanawiają się nad tym, dlaczego innym się układa, a oni nie mogą znaleźć szczęścia. W czym są gorsi, co inni robią lepiej. Przyczyn samotności może być naprawdę wiele.

Jeśli mamy za sobą jakiś związek, wiemy jakie popełniliśmy błędy i staramy się ich na siłę unikać, nie doprowadzać do analogicznych sytuacji, które z góry skazujemy na porażkę, uważając, że pewnie nasz związek znowu skończy się podobnie. Wytyczamy reguły postępowania, pewne wzorce, które mają nas uchronić przed niepowodzeniem i sprawić, że ten związek będzie miał swój szczęśliwy ciąg dalszy. Jest to często błędne myślenie, a zasady, które sami sobie ustalamy wcale nie muszą być lekarstwem na miłość.

Żaden związek nie jest taki sam. Nawet jeśli przyciągamy do siebie osoby o podobnych cechach osobowości, nie ma zasad, które sprawią, że podążając wg z góry założonej drogi związek skończy się w ten, czy inny sposób. Musimy jednak pamiętać, że my również posiadamy swoje nawyki. Przyciągając pewny typ ludzi możemy także narazić się na samotność.

lista najlepszych ośrodków leczenia uzależnień

Przyczyna samotności może również być głęboka zakorzeniona w naszej podświadomości. Cofając się do lat dzieciństwa można wiele dowiedzieć się o człowieku. Ten okres jest bowiem najlepszym etapem na kształtowanie swoich emocjonalnych potrzeb. Jeśli w dzieciństwie nie były one zaspokajane. Najbliżsi tworzyli pewien dystans w relacjach z nami, możemy mieć podobny problem w przyszłości. Nieumiejętne budowanie relacji, otaczanie się murem obronnym, który ma za zadanie nie dopuszczanie nikogo zbyt blisko w dużym stopniu utrudnia nam budowanie związku. W takiej sytuacji o samotności decyduje nasze przekonanie o tym, że budowanie więzi z innym ludźmi przyniesie nam cierpienie, rozczarowanie i ból. Osoby, które wybrały samotność zamiast bliskości, nie ufają innym i jeśli pozostają z kimś w relacjach, to tylko na bezpieczną odległość. Zazwyczaj otaczając się ludźmi z podobnymi przekonaniami do swoich.

Innym powodem samotności jest obawa przed intymnością. Takie osoby mają pewną wizję idealnego związku i często boją się zaangażować tylko po to, aby te ideały nie runęły. Budując bliskie relacje z innymi psują je ciągłymi pretensjami i krytyką. To doprowadza do rozpadu związku, a następstwem tego jest ponownie samotność.

O samotności decydować mogą też dwie sprzeczne ze sobą cechy. Jedną z nich jest niska samoocena i przekonanie o swojej niskiej wartości, oraz wybredność, która cechuje się jej zupełnym przeciwieństwem. Niska samoocena sprawia, że nie wierzymy, w to, że możemy zdobyć czyjeś serce. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi rywalizacji z inną osobą o względy tego samego człowieka. Wówczas osoby z niską samooceną z góry skazują się na niepowodzenie, sądząc, że nie zaimponują niczym swojemu wybrankowi. Takie podejście do własnej osoby rodzi także inne kłopoty. Będąc w związku towarzyszy im ciągła niepewność, lęk przed odbiciem partnera. Wygląda to na brak zaufania do niego, ale to jedynie brak wiary we własne możliwości. Błędnie odebrane niszczy związek i prowadzi do samotności.

ranking najlepszych ośrodków terapeutycznych

Zupełnym przeciwieństwem jest wspomniana wybredność w doborze partnerów. Stawiamy sobie wzorce, wyznaczamy ideały lub posługujemy się ogólnie przyjętymi hasłami. Szukamy ideały, skreślamy osoby, które nie pasują do tego, co uważamy za najlepsze. Tracimy czas na poszukiwania idealnego kandydata, ignorując tych, którzy nie wpisują się w schemat, jaki sami stworzyliśmy. To przynosi odwrotne rezultaty. Uganianie się za kimś, kogo nigdy możemy nie spotkać, może doprowadzić do tego, że kolejne święta również spędzimy samotnie…

Przyczyną samotności może być również nasza konieczność czucia się bezpiecznym. Nie decydujemy się na żadne posunięcia, które mogłyby wymagać od nas jakiegokolwiek ryzyka. Nie angażujemy się w wyzwania, stawiając na rutynę.

Ludzie często są samotni z wyboru, choć tego nie wiedzą. Nie wszyscy są świadomi, że budują wokół siebie mury nie do przebicia, boją się dać z siebie 100%, aby nie zostać skrzywdzonym. Powodów samotności jest wiele, ale trzeba dać sobie szansę na szczęśliwe życie i otworzyć się na innych. Świat w pojedynkę jest dużo smutniejszy, udany związek zmienia życie na lepsze.