„Musisz! Nie mamo ja chcę żyć, a nie musieć!”

„Musisz! Nie mamo ja chcę żyć, a nie musieć!”

Dla rodziców najważniejsze jest to, aby zadbać o szczęśliwą i perspektywiczną przyszłość swojego dziecka. Sprawia to, że już od najmłodszych lat pomagamy swoim dzieciom w robieniu zadań domowych, zapisujemy je na dodatkowe zajęcia, dopingujemy w nauce i staramy się zapewnić im jak najlepsze warunki do nauki. Jednak oprócz tych wszystkich możliwości w zestawie ofiarujemy również coś jeszcze — presję, z którą dziecko musi radzić sobie już od dzieciństwa. Warto zastanowić się, czy presja zawsze jest dobra? I jak wpływa na życie dziecka — teraz i później w dorosłym życiu.

 

 

Presja to próba oddziaływania na kogoś, co ma skłonić daną osobę lub wręcz ją zmusić do robienia czegoś. Zazwyczaj to pojęcie utożsamiane jest raczej z pracą zawodową, wypełnianiem zadań narzuconych przez szefa i z tzw. wyścigiem szczurów. Jednak często nie zdajemy sobie sprawę, że po raz pierwszy poznajemy smak presji już w dzieciństwie. W końcu to właśnie rodzice w trosce o dobro dziecka ciągle podnoszą oczekiwania i wymagania względem niego. Wszystko to można byłoby uznać za zaletę i odpowiedzialne rodzicielstwo, gdyby nie fakt, że często dzieci czy nastolatkowie nie są w stanie poradzić sobie z ogromem ciążącej na nich presji, którą nakładają na nich rodzice, a to przynosi jedynie negatywne konsekwencje.

Dlaczego rodzice nakładają presję na swoje dzieci?

 

Ambicja rodziców

 

 

Bardzo często nakładanie presji na dzieci wynika z faktu, że rodzice osiągnęli sukces w swoich dziedzinach i ważna stała się dla nich samorealizacja. Z kolei następnie tego samego oczekują od swojego dziecka. Pragną, aby ono osiągnęło coś dużego i znaczącego, dzięki czemu będzie mogło pokazać cały swój potencjał. Nadmierna ambicja rodziców prowadzi często także do tego, że dzieci zgadzają się najpierw chodzić na kółka zainteresowań wybrane przez rodziców, później do szkół, a nawet wybierają kierunki studiów zgodne z ich opinią. Jednak pewnego dnia odkrywają, że to nie były ich marzenia, a rodziców i tak naprawdę nie sprawia im to zbyt wiele przyjemności.

Sytuacja finansowa

Kolejnym częstym powodem obarczania dzieci presją związaną z osiąganiem wysokich wyników w szkole, jest przyszła perspektywa wysokich zarobków. Tutaj możemy podzielić rodziców na dwie grupy — tych, którzy mają wynagrodzenia na wysokim poziomie i pragną, aby dziecko także mogło pochwalić się takowymi, bądź też na rodziców gorzej usytuowanych, chcących, żeby ich dziecko osiągnęło coś więcej niż oni. Największym błędem w tych sytuacjach jest to, że uczysz swoje potomstwo, iż wysokość wynagrodzenia jest najważniejszą motywacją do działania i to ono określa, czy to, co robisz, ma sens oraz czy naprawdę powinno się to doceniać.

Niespełnione marzenia

Przez całe życie marzyłeś o tym, aby być piłkarzem, a może ekonomistą czy prawnikiem? Jednak w praktyce nic z tego nie wyszło. Przytrafiła Ci się kontuzja, narodziny dziecka albo podjąłeś niewłaściwą decyzję zawodową? Czas mijał, życie ułożyło się inaczej, ale jednak marzenie pozostało. Często właśnie w takiej sytuacji całe nasze pragnienie i niespełnione sny przenosimy na dziecko. Widzimy w nim siebie sprzed lat, ale przy okazji też widzimy, dlaczego nam się nie udało. Być może otaczaliśmy się złym kręgiem znajomych, za mało czasu spędzaliśmy na nauce czy też rodzice nie kontrolowali naszych postępów w nauce. Teraz zamierzamy wszystko to nadrobić i wymagać od dziecka znacznie więcej, a także stać się kontrolującym rodzicem, tak jakby to był klucz do sukcesu. W tym przypadku często również zapominamy o tym, że dziecko może mieć zupełnie inne potrzeby, marzenia, a ciągła kontrola i wysoko podniesiona poprzeczka, wywołują głównie wiele negatywnych konsekwencji.

Nacisk społeczeństwa i mediów

 

 

Dziś na każdym kroku rodzice są atakowani hasłami na temat tego, jak ważne jest bycie idealnym rodzicem. Co to w ogóle oznacza? Według rozumowania, które można spotkać w mediach, doskonałym rodzicem nazywają się te osoby, których dziecko osiągnie sukces. Bo to oznacza, że dobrze wykonali swoją pracę. Jak widać, także na rodziców nakłada jest spora presja wychowawcza, którą później przenoszą na swoje potomstwo. Jednak w rzeczywistości to droga donikąd. W końcu najważniejsze powinno stać się to, aby pomóc dziecku na różnych etapach jego życia, wskazać, jak może odnaleźć to, co go pasjonuje i uszczęśliwia. To jest prawdziwy cel rodzicielstwa i nie warto negować czy Twoje potomstwo będzie bardziej spełnione, kiedy zostanie lekarzem, bibliotekarzem czy mechanikiem lub rodzicem.

Kiedy Tobie uda się uwolnić z tej machiny presji, to znacznie bardziej pomożesz swojemu dziecku i staniesz się bliższy określeniu “idealny rodzic” niż kiedykolwiek wcześniej.

Zbyt duże lub zbyt małe oczekiwania od własnych rodziców

Być może powodem, przez który nakładasz tak dużą presję na swoje dziecko, jest to, że Twoi rodzice robili to samo lub wręcz przeciwnie — ignorowali Twoje wyniki w nauce. Wszystko to może sprawiać, że teraz, gdy sam jesteś już rodzicem, automatycznie robisz to, do czego przyzwyczaili Cię Twoi rodzice. Ewentualnie obierasz zupełnie odwrotną strategię niż Twoi rodzice, pragniesz wyciągnąć wnioski i Twoim zdaniem postąpić odpowiedzialniej, aby Twoje potomstwo zyskało szanse, na jakie Ty nie mogłeś liczyć.

 

Jakie są konsekwencje nadmiernej presji, ciążącej na dzieciach?

Wypalenie u dzieci

Jeszcze niedawno zjawisko wypalenia utożsamiano jedynie z osobami dorosłymi oraz konkretnie z pracą zawodową. Jednak coraz częściej mówi się, że dotyczy ono także dzieci i jest wynikiem obciążenia, jakie na nie jest nakładane w kontekście nauki.

Ciągła rutyna — wstawanie wczesnym rankiem, plan zajęć przeładowany lekcjami, trwającymi często 8 godzin, bezustanny pośpiech, wymagane skupienie i niekończące się napięcie spowodowane niezapowiedzianymi kartkówkami, odpowiedziami ustnymi czy egzaminami. Życie w taki sposób przez kilka czy kilkanaście lat musi odcisnąć swoje piętno. Kiedy do tego wszystkiego doda się również rodzica, trzymające stronę systemu edukacji i nieempatycznych nauczycieli, to naprawdę nie trudno w pewnym momencie poczuć się zmęczonym, a z biegiem czasu nawet wypalonym.

Problemy psychiczne

 

 

Idąc jeszcze o krok dalej, trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że nasze postępowanie jako rodziców ma zawsze swoje konsekwencje. Jeśli nakazujemy dzieciom skupiać się wyłącznie na nauce, bo to jedyna droga, aby coś osiągnąć, to w ten sposób cierpią jego relacje z rówieśnikami. Zachwiany zostaje balans, który sprawia, że dziecko czuje się wyizolowane, a nawet częściej jest poddawane krytyce otoczenia. Wszystko to wpływa na obniżenie pewności siebie, a nawet powstawanie kompleksów. W szczególności nastolatkowie często nie radzą sobie z tak dużym obciążeniem psychicznym związanym z ciągłym ocenianiem czy wręcz nękaniem ze strony rówieśników. Przez presję w szkole, wśród rówieśników i w domu pojawiają się u nich różne problemy psychiczne — stany depresyjne, lękowe, zaburzenia odżywiania czy nerwice. Niejednokrotnie sięgają z tego powodu też po różne używki. Wszystko to znacząco wpływa na resztę ich życia.

Powielanie tych samych błędów

Niektóre dzieci, które dorastają pod ścisłą kontrolą rodziców, gdzie presja osiągania ponadprzeciętnych wyników, jest bardzo duża, w przyszłości postępują dokładnie tak samo. Co to oznacza? Otóż, gdy sami zostają już rodzicami, także z taką samą intensywności oddziałują na życie swojego potomstwa. Jednak nie to z tego wszystkiego jest najgorsze, a przede wszystkim to, że jeśli Twoi rodzice wychowywali Cię w taki sposób, że presja i wysokie oczekiwania były na porządku dziennym i udało Ci się z tym poradzić, a następnie osiągnąć sukces, to będziesz uznawał, że Twoja latorośl także musi do tego przywyknąć. To jest o tyle niebezpieczne, że powoduje, iż nie dostrzegasz żadnych ostrzeżeń, kiedy nakładana przez Ciebie presja na dziecku zaczyna wymykać mu się spod kontroli i znacząco oddziałuje na jego zachowaniu, relacjach z otoczeniem i wreszcie na stan psychiczny oraz pewność siebie.

Brak satysfakcji

Kierowanie się ciągłymi sugestiami rodziców sprawia, że gdzieś po drodze można zgubić się w gąszczu możliwości, jakie stawia życie. Powoduje to, że bardziej wypełnia się życzenia rodziców, niż realizuje własne marzenia. Poddanie się i płynięcie zgodnie z ich wymaganiami sprawia, że pewnego dnia można obudzić się i zdać sobie sprawę z tego, że czujesz się nieszczęśliwy, a do tego wszystkiego także sfrustrowany, rozżalony. Ponadto czas poświęcony na naukę i spełnianie oczekiwań rodziców był czasem zmarnowanym. Wewnętrzna pustka jest o tyle niebezpieczna, że może sprawiać, że będziesz czuł, że nic nie daje Ci satysfakcji. Ta ścieżka wiąże się z wieloma zagrożeniami, w szczególności z problemami psychicznymi, o których była mowa już powyżej. W niektórych sytuacjach wszystko to może iść jeszcze o kilka kroków dalej, czyli do pojawienia się myśli samobójczych. W końcu nie da się żyć zgodnie z czyimś planem, bo przecież każdy z nas jest zupełnie inny.

Presja niejedno ma imię

 

 

Dzieci, a później nastolatkowie czują nieustanną presję wyników. Ciągłe rozliczanie ich wiedzy w sześciopoziomowej skali sprawia, że bezustannie są poddawani ocenie. Do tego wiedzą, że ich rodzice oczekują od nich jedynie najwyższych stopni w szkole, a później wysokich wyników na egzaminach. W końcu uznają, że tylko dzięki temu można dostać się do dobrej szkoły, która ma podobno być przepustką na prestiżowe studia czy do pracy, zapewniającej godne wynagrodzenie i szanse rozwoju.

Kiedy już na dzieci nakładamy tak dużą presję, to musimy wiedzieć, że odtąd już nigdy ona go nie opuści. W dodatku z każdym rokiem będzie ona rosła. Nie ma od niej ucieczki. Jednak, zamiast jeszcze bardziej zwiększać ten ciężar, lepszy wyborem jest okazanie mu wsparcia, pokazanie, że samorealizacja jest drogą do szczęścia, ale ścieżki do niego mogą prowadzić w różnych kierunkach. Dziecko mające pewność, że może liczyć na rodziców, którzy w razie potrzeby mu pomogą, wesprą go i doradzą, czuje się znacznie bezpieczniej i lepiej radzi sobie z presją. Bycie rodzicem to nie taka prosta sprawa, więc nie staraj się być idealny, ale za to pamiętaj o tym, że miarą sukcesu jest to, czy Twoje dziecko w przyszłości będzie szczęśliwe.

O czym powinien pamiętać dobry rodzic?

O czym powinien pamiętać dobry rodzic?

Kiedy zostajemy rodzicem, w większości przypadków próbujemy zrobić wszystko, aby zapewnić naszym dzieciom jak najlepsze życie. Otaczamy je opieką, dajemy wsparcie, kupujemy potrzebne rzeczy, spełniamy ich marzenia. Czasem jednak idziemy w tym wszystkim za daleko i nasze starania idą w złą stronę. O czym dobry rodzic powinien pamiętać, aby dobrze wychować nasze pociechy?

Tłumacz swoje decyzje

Chyba nikt z nas nie lubi narzucania poglądów. Tak samo nie lubią tego dzieci. Nie ma nic gorszego niż odpowiadanie na co drugie pytanie „Bo tak”, „Bo ja tak powiedziałem”. Rodzice często nadużywają tych stwierdzeń. Jeśli nie chcemy wyrazić na coś zgody, musimy wytłumaczyć dlaczego. Po pierwsze – bardzo możliwe, że dzięki temu to pytanie po prostu drugi raz nie padnie. Po drugie – możemy nauczyć malucha czegoś nowego. Jeśli próbuje nas usilnie namówić na pozwolenie udania się na koncert w wieku 12 lat, przedstawmy wszystkie argumenty, które przemawiają za tym, że jest to niebezpieczne.

Pozwól dzieciom na własne wybory

Jeśli cała rodzina była związana z handlem, a córka ma uzdolnienia artystyczne, to pozwól jej rozwijać się w tym kierunku. Nie wymagaj od niej, aby podążała tą samą ścieżką co reszta rodziny. Musisz pokazać, że zdanie Twojej pociechy również ma znaczenie. Nie zmuszaj jej do zajęć dodatkowych tylko dlatego, że w Twojej opinii powinna na nie uczęszczać. Pozwól jej dokonać wyboru! Pozwól jej realizować się w dziedzinach, które ją interesują. I w końcu pozwól jej przez to być szczęśliwą. Kiedyś ta mała istota będzie niezależną od Ciebie jednostką. Naucz ją, że sama powinna decydować o tym co jest dla niej ważne. To właśnie jej wybory będą rzutować na to, jak będzie wyglądało jej życie, kiedy opuści dom rodzinny.

Daj szansę ponosić konsekwencje swoich wyborów

Rodzice często mają przeświadczenie, że w każdej sytuacji muszą „ratować” swoje dzieci. Czy jest to zatarg z nauczycielem w szkole, czy rozlana szklanka mleka – biegniemy na pomoc. Jest to bardzo nierozsądne zachowanie. Jeśli nauczymy dziecko, że bez względu na okoliczności to my będziemy wszystko naprawiać, stanie się ono bardzo nieporadne. Cały czas rozwijać się będzie poczucie, że mamy „poduszkę powietrzną” w postaci rodziców. Nie naprawiaj każdego błędu. Owszem powinniśmy wspierać swoje dzieci w trudnej sytuacji. Musimy jednak zadbać o to, że jeśli ze względu na swoje złe decyzje ponoszą straty, to wezmą to jako naukę i lekcję na przyszłość.

Pomyśl, jaką wartość będzie mieć dla Ciebie przedmiot, na który musiałeś zbierać przez 3 miesiące, a jaką ten, który dostajesz za każdym razem, kiedy zepsujesz poprzedni? Zapomniana praca domowa? Zapewne zostaniesz poproszony o wypisanie zwolnienia. Jeśli jest to jednorazowe zdarzenie, to możemy przymknąć na to oko. W końcu każdemu zdarza się coś pominąć. Jeśli jednak jest to częsta praktyka, nie gódź się na nią. Istnieje możliwość, że kiedy nasza pociecha będzie musiała zmierzyć się z nauczycielem w szkole i otrzyma gorszą ocenę lub naganę słowną, następnym razem wykona powierzone jej zadanie.

Nie wyręczaj ich we wszystkim

Wielu z nas zapewne zna ten problem za dobrze. I choć w wielu rodzinach to dzieci mają więcej obowiązków w domu, nadal zdarzają się sytuacje, kiedy to rodzice przejmują je w całości. Gotujemy, sprzątamy, pierzemy, wynosimy śmieci. Podstawiamy pod nos śniadanie, robimy kanapki do szkoły, podajemy obiad. W międzyczasie zbieramy rozrzucone brudne ubrania, zmywamy, odkurzamy i wyprasowane koszule wkładamy do szaf. Wydaje nam się, że dobry rodzic powinien robić te rzeczy. Nie możesz wyręczać dzieci we wszystkim! Choć wydaje się, że ułatwiasz im życie to wyobraź sobie z jaką wiedzą i umiejętnościami wystartują w dorosłość? Okazuje się, że z roku na rok coraz więcej młodych nie wie jak obsługiwać pralkę, a ich zdolności kulinarne ograniczają się do podstawowych czynności. Naucz samodzielności! Spraw, aby Twoje dziecko mogło pewnie wkroczyć w ten etap.

Bądź najlepszym przyjacielem

Nie traktujmy dzieci jak podległe nam jednostki. Bądźmy dla nich przyjaciółmi, traktujmy je jak partnerów. Liczmy się z ich zdaniem i bierzmy je pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Im będą starsze, tym lepiej będą rozumieć wiele sytuacji i mogą mieć ciekawe spojrzenie na wiele spraw, które zupełnie będzie odbiegać od naszego. Jeśli są w trudnej sytuacji – okażmy im wsparcie. Kiedy przychodzi dla nich trudniejszy okres, powinniśmy być pierwszą osobą, do której się zwrócą. Dzięki temu możemy mieć pewność, że nie dzieje się im nic złego. Na to jednak trzeba zapracować. Musisz wiedzieć, że to jak wychowasz swoje dzieci i w jakiej atmosferze, będzie ukierunkowywać je na to, jak będą się zachowywać w przyszłości. Jak i również na to, w jaki sposób będą odnosić się do Ciebie.

Bycie rodzicem to bardzo trudny orzech do zgryzienia, a sformułowanie “dobry rodzic” może wydawać się bardzo odległe. Trzeba być przygotowanym na dobre i złe chwile. Musimy pamiętać, że najważniejsze to wychować dzieci na dobrych ludzi. Tak, aby kiedy wkroczą w dorosłość, mogły bez problemu się w niej odnaleźć i żyć spokojnie.

 

Pomoc bliskich a walka z nałogiem

Pomoc bliskich a walka z nałogiem

Walka z nałogiem w pojedynkę nie jest wcale łatwa. Uzależnienie to wielki sprawdzian dla wszystkich członków rodziny alkoholika czy narkomana. Oczywiście, do wyjścia z nałogu potrzebna jest przede wszystkim silna wola i dobre chęci samego chorego, jednak wsparcie i pomoc otoczenia często okazują się na wagę złota. W jaki sposób ułatwić bliskiej osobie wyjście z tego zaburzenia?

Uzależnienie to poważna choroba. Zgodzi się z tym każdy, kto kiedykolwiek obcował z alkoholikiem lub narkomanem. Duża część społeczeństwa hołduje bardzo szkodliwym stereotypom na temat tego zaburzenia. Zatrważająca liczba osób uważa uzależnienie za wynik złej woli, nieodpowiedzialności czy egoizmu. Tymczasem osoba uzależniona nie potrafi kontrolować swojego zachowania. Pije, bierze, uprawia hazard lub robi zakupy, bo czuje niezwykle silny, wewnętrzny przymus, którego nie jest w stanie opanować. Nawet jeśli w rzadkich chwilach samoświadomości zauważy, że jej postępowanie jest złe, nie może nic z tym zrobić. Takie chwile zdarzają się zresztą bardzo rzadko lub wcale – jednym z mechanizmów choroby jest zafałszowany ogląd rzeczywistości i nierealistyczny obraz samego siebie. Osoba uzależniona jest przekonana o tym, że w stu procentach panuje nad sobą, a każde jej zachowanie jest wynikiem świadomej decyzji: jeśli pije, to robi to tylko dlatego, że to lubi i tego chce, a gdyby tylko postanowiła przestać, udałoby jej się to bez większego problemu. Nawet osoby w bardzo zaawansowanym stadium choroby, mające poważne trudności zarówno ze sferą fizyczną, jak i relacjami społecznymi, sytuacją finansową czy pracą zawodową, potrafią zaklinać się, że nie są uzależnione i całkowicie kontrolują sytuację.

Walka z nałogiem, Ranking Ośrodków Terapii

To właśnie opisane wyżej czynniki sprawiają, że nałogi są tak trudne do wyleczenia. Warunkiem skuteczności psychoterapii jest motywacja pacjenta – a o tę bardzo trudno, kiedy nie ma on świadomości choroby. Z jego punktu widzenia pomoc z zewnątrz jest zupełnie zbędna. Ale może właśnie dlatego tak bardzo jej potrzebuje i dlatego jego bliscy pełnią w tym procesie tak istotną rolę – ponieważ sam raczej nie zdecyduje się na żadne zmiany, a walka z nałogiem przy wsparciu najbliższych osób jest o wiele skuteczniejsza.

Pierwszą i najbardziej podstawową rzeczą, jaką muszą zrobić najbliżsi alkoholika czy narkomana, jest zaakceptowanie faktu, iż uzależnienie jest chorobą. Odwoływanie się do sumienia i zdrowego rozsądku pacjenta na nic się nie zda, a emocjonalne apele o picie kontrolowane nie mają racji bytu. Ważne jest to, aby rodzina nałogowca dowiedziała się jak najwięcej o jego chorobie, wtedy ta walka z nałogiem daje największe efekty. Czytanie publikacji na temat uzależnień lub konsultacja z psychologiem pomogą pozbyć się nierealistycznych oczekiwań, zrozumieć pojawiające się problemy oraz pomóc w konstruktywny, przemyślany sposób.

Drugim niezwykle istotnym zadaniem jest zrezygnowanie z ochraniania chorego. Bliscy alkoholików mają skłonność do minimalizowania strat i konsekwencji wynikających z picia danej osoby. Sprzątają po niej, wyręczają ją w obowiązkach, usprawiedliwiają przed szefem czy resztą rodziny. Czasami zdarza się nawet, że żona nadużywającego alkoholu pije z nim (by nie pił w samotności lub aby mniej zostało dla niego) albo kupuje mu piwo, by nie sięgnął po mocniejsze trunki. Takie postępowanie to błędne koło, ponieważ alkoholik nie ma możliwości doświadczenia skutków swojego postępowania, a tym samym dostrzeżenia, że jest ono szkodliwe. Jeśli z powodu swojego picia nie będzie w stanie rano dotrzeć do pracy lub w inny sposób zaniedba swoje zawodowe obowiązki – trudno, niech doświadczy gniewu szefa, obcięcia pensji, a nawet wyrzucenia z pracy. Walka z nałogiem polega na ponoszeniu konsekwencji swoich czynów.  Wszystkie te koszty są niewielkie w obliczu możliwości, że zauważy swój problem i postanowi go rozwiązać. Alkoholik powinien mieć świadomość, jakie spustoszenie czyni jego nałóg. Być może widząc swoje długi, zniszczone relacje z rodziną i przyjaciółmi oraz problemy w sferze zawodowej, dostrzeże, że potrzebuje pomocy.

Walka z nałogiem, Ranking Ośrodków Terapii

Bliscy osoby uzależnionej przede wszystkim powinni być stanowczy. Jeśli na coś się nie zgadzają, musi się to odbywać konsekwentnie. Nie ma sensu co tydzień grozić rozwodem – nałogowiec bardzo szybko zorientuje się, że ostrzeżenia żony nie są poważne i zacznie je ignorować. Jeżeli zdecydujemy się postawić jakieś ultimatum, musimy być pewni, że będziemy w stanie go dotrzymać. Wtedy walka z nałogiem może przynieść oczekiwane efekty. Musimy być pewni swoich słów i czynów, a jeśli osoba uzależniona zlekceważy nas – musi być świadoma, że nie rzucamy słów na wiatr.

W sytuacji, gdy wszystkie inne środki zawiodą, ostatnią możliwością pomocy alkoholikowi jest interwencja kryzysowa. Polega ona na zorganizowanym spotkaniu kilku bliskich osób, które postarają się uświadomić mu istnienie problemu. Podczas tego wydarzenia mówimy wyłącznie o faktach, starając się zachować dla siebie opinie czy emocje. Zamiast mówić: „Jesteś egoistą, nie dbasz o dzieci”, lepiej powiedzieć: „Mnie i dzieciom zrobiło się przykro, kiedy po raz kolejny nie dotarłeś na ich uroczystość w szkole”.  W interwencji rodzinnej powinno wziąć udział kilka osób (co najmniej dwie), które wypowiedzą się w sposób życzliwy, ale jednocześnie szczery i rzeczowy. Celem takiego spotkania jest „wstrząśnięcie” alkoholikiem, czyli wywołanie swoistego kryzysu, który zmobilizuje go do poszukiwania profesjonalnej pomocy.

Alkoholik – mój tata.

Alkoholik – mój tata.

Od kiedy pamiętam, należałam do tych szczęśliwych dzieciaków, które miały wszystko. Z rodzicami spędzałam bardzo dużo czasu, byli moimi przyjaciółmi. Nie wiem, co się stało i w którym momencie wszystko się rozsypało. Mój tata, niegdyś uważany za wzorowego ojca i wspaniałego męża, zaczął budzić w ludziach strach i obrzydzenie, a kiedy sąsiadki mnie mijały, słyszałam jak mówią: to ona, jej ojciec to alkoholik. Każdego dnia wracam do przeszłości i próbuję zrozumieć, w którym momencie mój tata zaczął tracić kontrolę i, gdybym to zauważyła, czy zdołałabym pomóc mu i mojej rodzinie.

Zaczęło się dzień przed moimi dziewiątymi urodzinami. Tata wrócił bardzo zmartwiony z pracy, siedzieli z mamą w kuchni i słyszałam, jak rozmawiają o czymś z przejęciem. Mój umysł dziewięciolatki wydedukował, że prawdopodobnie rozmawiają o przyjęciu niespodziance. Nie wiedziałam jak bardzo się mylę. Nie było żadnego przyjęcia, prawdopodobnie to wtedy tata powiedział mamie, że w pracy nie jest za dobrze, a ona bezskutecznie próbowała go pocieszyć, że jakoś się ułoży. Rodzice zapomnieli o moich urodzinach. Dla małej dziewczynki to był koniec świata – brak prezentu i tortu. Jak bardzo się myliłam. To, co miało się wydarzyć w ciągu następnych kilku miesięcy, było prawdziwym końcem świata i nic już nigdy nie miało pozostać takie samo.

 
To była sobota, rodziców nie było, a mnie pilnowała babcia. W nocy obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła, a kiedy usłyszałam, jak coś ciężkiego uderza o ziemię, zbiegłam na dół, w głowie wymyślając najczarniejsze scenariusze, że coś jej się stało. To był tata, leżał jak długi na dywanie w kałuży własnych wymiocin. Babcia minęła mnie bez słowa, podniosła z podłogi i próbowała doprowadzić do porządku. Ojciec protestował, szarpał się i mamrotał niezrozumiałe dla mnie wtedy wyrazy, a w rzeczywistości nazywał babcię wieloma, niecenzuralnymi słowami. To był pierwszy raz, kiedy było mi go bardzo szkoda, współczułam mu i chciałam przytulić. W momencie, w którym zrozumiałam, że to alkoholik, zrozumiałam również, że to już nie jest mój ojciec i traktowałam go najchłodniej jak potrafiłam, twierdząc, że sam do tego doprowadził. Krótko po tym wydarzeniu wyszło na jaw, że ojciec stracił pracę. Przyszedł do pracy zalany w trupa i zaczął wyzywać wszystkich, zaczynając od kolegów z pracy, a kończąc na szefie.

 
Od tego czasu mama musiała harować jak wół, bo jej pensja była naszym jedynym źródłem utrzymania. Ojciec rozpił się na dobre, wydając nasze ostatnie pieniądze, a jak mama chowała przed nim wypłatę – pożyczał od kolegów. Ja z kolei nie mogłam spać po nocach, przez co w szkole nauczycielki notorycznie zwracały mi uwagę, że śpię na lekcjach i nie mam odrobionych prac domowych, co odbijało się na moich ocenach. Dokładnie pamiętam te noce, kiedy wracał pijany, nie poznawał mnie, ani mamy, a któregoś razu zasnął pod drzwiami, bo nie był w stanie ich otworzyć. Mieszkaliśmy w małej miejscowości, wystarczyły więc dwie bójki w barze, żeby mieszkańcy dowiedzieli się i zaczęli wytykać go palcem, mówiąc „To alkoholik”. Dlaczego ludziom tak łatwo przychodziło zarzucać mu, że ma problem z alkoholem? Bo nigdy nie chodził do barów, na zaproszenia kolegów odpowiadał, że chce spędzić czas z rodziną. Ludzie szybko połączyli fakty i stwierdzili, że mężczyzna, który nigdy nie pije, a nagle codziennie pojawia się w barze, wszczyna bójki i zasypia pod sklepem to stuprocentowy alkoholik.

Mama wysłała mnie do babci na weekend. Dwa dni zamieniły się w tydzień, aż w końcu zostałam tam na miesiąc. Wtedy mama do nas przyszła, cała roztrzęsiona i zapłakana, pod okiem miała wielkiego siniaka i rozciętą wargę. Nie wyglądała już jak moja kochana mama, raczej jak żona faceta, który regularnie ją bije. Jak się później okazało, koledzy mojego ojca przestali pożyczać mu na alkohol, bo im nie oddawał. Wkurzył się i zaczął bić mamę, dopóki nie powiedziała mu, gdzie schowała pieniądze. Babcia od razu zareagowała, mówiąc, że to alkoholik, że trzeba pójść na policję i znaleźć jakiegoś terapeutę. Mama jednak wierzyła, że to stan przejściowy i jak znajdzie nową pracę, będzie jak dawniej. On jednak wolał pić i spać w rowie nie patrząc na to, że niszczy najbardziej przez siebie ukochane osoby.

 
Najistotniejszą cechą alkoholizmu jest to, że człowiek sam musi się przyznać, że ma problem. Dopóki osoba będzie szła w zaparte, że to nie jest uzależnienie i, że może przestać pić, kiedy tylko zechce, nikt nie jest w stanie jej pomóc. Trzeba być świadomym, że traci się grunt pod nogami i kontrolę, dlatego na nic były prośby mamy, ponieważ ojciec powtarzał, jak zdarta płyta, że nic mu nie jest, po prostu jest przygnębiony utratą pracy. Któregoś dnia do szkoły zadzwoniła moja babcia, mówiąc, że muszę zostać zwolniona z lekcji, bo mama miała wypadek. Tak naprawdę ojciec pobił ją do nieprzytomności, kiedy powiedziała mu, że jest w ciąży, łamiąc jej żebra i powodując silny krwotok wewnętrzny. Usprawiedliwiała go, że go zdenerwowała i sama jest sobie winna. Razem z babcią od razu poszłyśmy na policję, nie czekając aż mama przejrzy na oczy. Funkcjonariusze nie zdążyli nawet zapisać naszych zeznań, bo dostali informację, że sąsiad znalazł mojego tatę martwego w domu.

 

Ojciec zapił się na śmierć po tym, jak moja mama wylądowała przez niego w szpitalu. Myślę, że w tamtym momencie zrozumiał, co zrobił i nie mógł się z tym pogodzić. Sięgnął po rzecz, która do tego wszystkiego doprowadziła, bo wiedział, że już nie da rady tego naprawić. Wolał zostawić nas same, bo myślał, że tak będzie dla nas najlepiej. Byliśmy szczęśliwi, ale alkohol wdarł się niepostrzeżenie do naszej rodziny i ją zniszczył. Człowiek, którego kiedyś nazywałam tatą to alkoholik i, patrząc z perspektywy czasu, mogę szczerze przyznać mu rację – jest nam bez niego lepiej.

Narkomania – współuzależnienie rodziców

Narkomania – współuzależnienie rodziców

Narkomania jest chorobą, która skazuje na cierpienie nie tylko samą osobę uzależnioną, ale również całą jej rodzinę. Bliscy podporządkowują swoje życie nałogowcowi i w efekcie wpadają w niebezpieczne współuzależnienie. Szczególnie narażeni są rodzice – osoby najbardziej związane z nastolatkiem biorącym narkotyki.

 

Narkomania to podstępne i bardzo niebezpieczne zaburzenie, które sprawia, że cierpiąca na nie osoba zupełnie traci nad sobą kontrolę i wpada w prawdziwą obsesję. Jej myśli krążą wyłącznie wokół środków odurzających, planuje dzień pod kątem ich przyjmowania, zastanawia się, jak zdobyć pieniądze na narkotyki oraz gdzie je kupić. Wszystko, co do tej pory było dla niej ważne, przestaje się liczyć: traci zainteresowanie dotychczasowymi pasjami, zaniedbuje obowiązki i ważne relacje międzyludzkie.

Ranking Ośrodków Terapii - narkomania współuzależnienie rodziców

To naturalne, że osoby bliskie narkomanowi nie chcą pozostawać bezczynne. Próbują powstrzymać osobę uzależnioną, nie pozwolić jej na to, by pogrążała i niszczyła samą siebie. Życie z nałogowcem pociąga za sobą wiele konsekwencji natury psychologicznej. Jego bliscy doświadczają dojmującego cierpienia i gwałtownych zmian nastroju, obniżonego poczucia własnej wartości oraz silnego lęku, cierpią na zaburzenia psychosomatyczne (bóle głowy, mięśni, serca, brzucha, wrzody żołądka itp.) i depresję, a nawet miewają myśli samobójcze. Problemy i zaburzenia, które narkomania wywołuje mają ogromny wpływ na osobę uzależnioną, jednak rodzice, którzy stają się współuzależnieni odczuwają je równie dotkliwie.

Przystosowując się do życia pod jednym dachem z osobą uzależnioną, jej rodzina najpierw próbuje przemówić jej do rozsądku i wyperswadować branie, a następnie (gdy to nie przynosi rezultatów) minimalizować straty związane z jej nałogiem. Bliscy izolują się od przyjaciół i rodziny, starając się utrzymać problem w tajemnicy, w miarę możliwości wyręczają narkomana w jego obowiązkach, a także spłacają jego długi. Ulegają złudzeniu, że są w stanie kontrolować osobę uzależnioną, a w efekcie utrzymywać jej nałóg w bezpiecznych rozmiarach, przeszukują jej rzeczy osobiste, telefon, konta na portalach społecznościowych, proszą, szantażują, grożą i moralizują.  Wszystko po to, by nie dopuścić do całkowitej destrukcji życia związanej z uzależnieniem od narkotyków.

Choć wszystkie te działania mają na celu niesienie pomocy, w rzeczywistości przynoszą same szkody. W ten sposób nawet członkowie rodziny, którzy sami nie biorą, koncentrują swoje życie na narkotykach. Ich życie nie zależy od nich, a od nałogu. Przestają dbać o siebie, zaniedbują własne potrzeby, a przy tym tylko umacniają narkomana w jego uzależnieniu.

Współuzależnienie od alkoholu z reguły dotyczy współmałżonków osób pijących. Z narkomanią jest nieco inaczej – jako że biorą przede wszystkim osoby młode (w wieku 15-24 lat), najczęściej cierpią na tym ich rodzice. To jeszcze bardziej komplikuje tę już i tak wystarczająco trudną sprawę. Często dawane rady w stylu: „Skoro twój mąż pije i nie chce przestać, to po prostu go zostaw” tracą swoje zastosowanie. Więź pomiędzy rodzicami a dzieckiem jest wieczna i nierozerwalna. W dodatku najczęściej mamy tu do czynienia z osobami bardzo młodymi, a odpowiedzialność za nie spoczywa na ich opiekunach. Rodzice odbierają nałóg swojego dziecka jako osobistą porażkę i uważają, że niesienie mu pomocy jest ich obowiązkiem.

Ranking Ośrodków Terapii - narkomania współuzależnienie rodziców

Głównym źródłem cierpienia rodziców narkomana jest poczucie winy. Nieustannie dręczą ich wyrzuty sumienia: „Jakim jestem rodzicem, skoro moje dziecko sięgnęło po narkotyki?”, „Dlaczego nie zauważyłem w porę, że dzieje się coś złego?”, „Co zrobiłem nie tak, jakie błędy wychowawcze popełniłem?”. Przez cały czas towarzyszy im lęk o zdrowie i bezpieczeństwo dziecka, czują się przytłoczone i bezradne. Czasami próbują bagatelizować i wypierać problem: „Przecież wszystkie nastolatki próbują, a on na pewno bierze tylko trochę i daleko mu do uzależnienia”. Bardzo często rodzice pojawiają się w poradni nie po diagnozę lub pomoc, ale po potwierdzenie, że ich dziecku nic nie dolega. Uznanie faktu, że syn lub córka jest osobą uzależnioną, wiąże się z bardzo trudnymi emocjami, szokiem i zawaleniem się całego świata. Rodzina powoli akceptuje fakt, że nic nie będzie już takie, jak przedtem. Czasami wywołuje to reakcję szukania winnego (obwinianie partnera, obarczanie go odpowiedzialnością za błędy wychowawcze) lub poczucie krzywdy („Jak on mógł nam to zrobić, tyle dla niego poświęciliśmy!”).

Jednym z niebezpieczeństw, jakie idą w parze z byciem rodzicem osoby uzależnionej, jest zaniedbywanie jej rodzeństwa. Życie całej rodziny toczy się wokół narkomana, wobec czego potrzeby wszystkich pozostałych członków systemu schodzą na dalszy plan. Nastoletnie dzieci często biorą na siebie obowiązek opiekowania się współuzależnionym rodzicem. Starają się chronić uczucia ojca lub matki i wyręczać ich w należących do nich zadaniach, podczas gdy rodzice poświęcają całą swoją uwagę narkomanowi. Dzieci współuzależnionych opiekunów często wydają się wyjątkowo dojrzałe jak na swój wiek. Niejednokrotnie to właśnie one stanowią „głos rozsądku”, powstrzymujące rodziców przed traktowaniem uzależnionego rodzeństwa w specjalny sposób. Kochającej matce lub ojcu trudno jest bowiem dostrzec, że w ten sposób jedynie stwarzają mu dogodne warunki do dalszego brania. Narkomania jest bardzo ciężką i skomplikowaną chorobą, która ma ogromny wpływ zarówno na samego uzależnionego jaki i na bliskie mu osoby.