Czy mężczyzna może zrozumieć kobietę?

Czy mężczyzna może zrozumieć kobietę?

Od najmłodszych lat uczymy się, że przedstawiciele odmiennych płci różnią się od siebie niczym przybysze z różnych planet. Co miesiąc prawie 1000 zapytań wpisywanych w wyszukiwarki brzmi: „Jak zrozumieć kobietę?”. Każdy z nas chciałby poznać tajemny sposób na pojęcie złożonych mechanizmów kierujących emocjami, sposobem myślenia i zachowaniem naszych partnerów. Ale czy rzeczywiście jest między nami aż tak duża przepaść? A może kobiety i mężczyźni dogadywaliby się bez problemu, gdyby tylko otworzyli się na drugą stronę relacji i nie wmawiali sobie, że rozmawiają z przedstawicielem innego świata?

Lubimy myśleć, że nasza rzeczywistość jest stała, zrozumiała i można ją opisać za pomocą prostych zasad oraz twierdzeń. Przewidywalność sprawia, że czujemy się bezpiecznie. Czasami wolimy uwierzyć w coś, co nie jest dla nas przyjemne i korzystne, niż radzić sobie z niepewnością. Ta ogólna tendencja stanowi jedną z przyczyn, dla których tak chętnie tworzymy stereotypy i im hołdujemy. Jest to naturalna skłonność i sposób, w jaki społeczeństwo radzi sobie z nadmiarem informacji docierających z otoczenia. Nie jesteśmy w stanie objąć rozumem całej złożonej rzeczywistości, w związku z czym lubimy tworzyć kategorie, generalizować i formułować różnego rodzaju schematy oraz skrypty mówiące nam, jak powinniśmy się zachowywać w konkretnych sytuacjach. Niestety, stereotypy mogą ułatwiać życie jednym, zaś utrudniać drugim. Uproszczenia i uogólnienia bywają krzywdzące, ponieważ każdy z nas jest inny, a większość ludzi dąży do zaznaczenia własnej indywidualności. Nie lubimy być trybikami i nie chcemy być postrzegani wyłącznie jako część grupy. Zwłaszcza, że nie ma możliwości, by zbiory te były tak jednorodne, jak nam się wydaje. Schematy i stereotypy być może pomagają nam poczuć, że świat jest zrozumiały, jednak jednocześnie zafałszowują jego obraz.

Nic dziwnego, że poradnik pt. „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus” autorstwa Johna Graya zyskał tak wielką popularność. Książka i opisywane w niej teorie stanowią odzwierciedlenie wiary w dychotomię społeczeństwa, wyznawaną przez ogromną rzeszę osób. Gray powielał stereotypy na temat każdej z płci, twierdząc, że kobiety mają nieustanną potrzebę rozmawiania o swoich emocjach, zaś mężczyźni wolą działać, a od „przegadywania” problemów wolą czas spędzany w samotności. Wiele z jego stwierdzeń opierało się na ogólnikach, lubił generalizować i naginać fakty, by potwierdzały jego teorię. Mimo to wiele osób potraktowało jego publikację niczym wyrocznię, szukając w niej odpowiedzi na wszystkie problemy komunikacyjne w swoich związkach. Z jednej strony można się w tym dopatrywać pozytywnych skutków: część osób zrozumiała, że kłótnie nie zawsze stanowią dowód na złą wolę drugiej strony. Często wynikają z naturalnych różnic między partnerami – bo przecież nawet najlepiej dobrani i najbardziej kochający się ludzie nie mogą być identyczni. Z drugiej jednak strony, ogromna liczba czytelników uznała, że porozumienie między przedstawicielami obu płci jest po prostu niemożliwe, ponieważ są od siebie tak odmienni jak mieszkańcy dwóch różnych planet. Wszystkie kłopoty w komunikacji, nieporozumienia i niedopasowania zaczęto tłumaczyć odmienną budową mózgu kobiet i mężczyzn. Jak nietrudno się domyślić, taki sposób myślenia nie pomaga otworzyć się na drugą osobę i wejść z nią w dialog. Po co, skoro i tak nie da się z nią dogadać?

Dzisiejsze czasy mogą być trudne dla osób o konserwatywnych poglądach, lubujących się uproszczeniach i stereotypach. Jakiś czas temu tradycyjne role płciowe zwyczajnie odeszły do lamusa. Kobiety robią kariery, zajmują kierownicze stanowiska, są świetnymi kierowcami, a także nie zawsze marzą o białej sukni i gromadce dzieci. Mężczyźni korzystają z urlopów ojcowskich, sprzątają, gotują, znajdują satysfakcję w wychowywaniu dzieci i dbaniu o dom, nie boją się łez i bywają bardzo wrażliwi. Jednym z głównych czynników, które przesądziły o takim stanie rzeczy, było wynalezienie skutecznej antykoncepcji. W czasach, w których kobiety większość życia spędzały w ciąży, a zdobywanie pieniędzy i pożywienia wiązało się z pracą fizyczną, obie płcie musiały dostosować się do panujących warunków. Panie potrzebowały pomocy i ochrony, a w zamian pełniły podległą funkcję w małżeństwie. Na szczęście dziś nie ma żadnego powodu, by powielać ten przestarzały układ. Zwłaszcza, że nie był on korzystny dla żadnej ze stron, ponieważ nie pozwalał jednostkom na bycie sobą i zaspokajanie własnych potrzeb. Los każdego był z góry przesądzony i nikt nie pytał, czy mu to odpowiada. Dziś jest inaczej i powinniśmy to docenić – między innymi poprzez odrzucenie ograniczających nas schematów myślowych. Skoro możemy być tym, kim chcemy, dlaczego mielibyśmy z tego nie korzystać?

Niestety, pomimo zmian społecznych, wiele osób wciąż wierzy w to, że płeć jest głównym czynnikiem determinującym cechy charakteru oraz zachowania. W dodatku z góry zakładają, że każda różnica ma podłoże biologiczne i wrodzone. Innymi słowy: nie zdają sobie sprawy z tego, że niekoniecznie urodziliśmy się tacy, jacy jesteśmy – w dużej mierze staliśmy się tacy w toku całego naszego życia. Psychologowie od lat zastanawiają się, co ma większy wpływ na naszą osobowość, style postępowania oraz ewentualne zaburzenia: geny czy środowisko? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ponieważ bardzo trudno oddzielić jedne wpływy od drugich w prawdziwym życiu. Nie możemy przecież zamknąć żywych dzieci w laboratorium i sztucznie kontrolować każdego aspektu ich rozwoju.

Zastanówmy się więc, skąd mogą się brać różnice między płciami. Bo przecież nietrudno zauważyć, że dziewczynki w istocie częściej bawią się lalkami, a chłopcy samochodami. To prawda, że mężczyźni rzadko noszą róż, dbają o swoją urodę oraz zostają przedszkolankami, a kobiety znacznie rzadziej od nich rozbudowują swoją masę mięśniową na siłowni, wykonują pracę zawodowego kierowcy czy potrafią naprawić kran. Warto jednak zwrócić uwagę na przekazy, jakie otrzymujemy od otoczenia już od pierwszych dni naszego życia. Nie bez powodu pierwszym pytaniem na sali porodowej lub po badaniach prenatalnych bywa: „Chłopiec czy dziewczynka?”. Dla społeczeństwa jest to informacja mająca pozwolić przewidzieć przyszłe cechy i zachowania noworodka oraz sposób, w jaki będą go traktowali członkowie rodziny. W tym wieku wszystkie ubrane dzieci wyglądają podobnie – jedynym, co odróżnia jedną płeć od drugiej, są narządy płciowe. Aby uniknąć pomyłek, rodzice często ubierają swoje dzieci w stereotypowe barwy: różową w przypadku dziewczynek i niebieską dla chłopców. Kupują im inne zabawki, a także czytają bajki uczące tradycyjnych ról płciowych. Promują i karzą inne zachowania. Dziewczynki wciąż słyszą, że mają być uczynne, miłe i wrażliwe, a chłopcy – że nie wolno im płakać. Kiedy ktoś chce skomplementować dziecko płci żeńskiej, mówi, ze jest śliczne i grzeczne, zaś chłopiec usłyszy raczej, że jest charakterny, pełen energii i silny. Trudno oczekiwać, by tyle różnych technik wpływu nie miało żadnych konsekwencji dla naszego rozwoju. Na zewnętrzne źródło tego stanu rzeczy wskazują również zmiany, jakie zaszły w tej kwestii w ostatnich latach. Mężczyźni coraz częściej interesują się modą, troskliwie zajmują się dziećmi i pozwalają sobie na słabość, a kobiety chętnie realizują się w pracy, uprawiają przygodny seks oraz interesują się motoryzacją. Społeczne przyzwolenie na takie zachowania sprawiło, że coraz odważniej przełamujemy stereotypy. Co może świadczyć tylko o tym, że wcześniej nie robiliśmy tego głównie ze względu na lęk przed ostracyzmem społecznym, a nie dlatego, ze tego typu rzeczy są dla nas nienaturalne.

Psychologowie z amerykańskiego University of Rochester oraz Washington University, profesor Harry Reis i doktor Bobbi Carothers przeprowadzili metaanalizę 13 różnych badań, mających na celu ustalenie, czy dotychczas panująca teoria płci ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Ponad 13 tysięcy osób zostało w nich przebadanych pod kątem 122 różnych cech osobowości – od empatii, seksualności oraz ekstrawersji, aż po upodobania naukowe i zainteresowania. Rzeczywiście, okazało się, że te ostatnie można do pewnego stopnia przewidzieć na podstawie informacji o płci (kobiety faktycznie częściej zajmują się kosmetykami i modą, a mężczyźni – boksem i motoryzacją). Jednak podobna zależność nie wystąpiła w odniesieniu do cech osobowości. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni mają równe szanse na bycie osobami empatycznymi, odważnymi, władczymi czy uległymi. Członkowie tej samej grupy różnią się między sobą bardziej niż statystyczni przedstawiciele każdej z nich. Innymi słowy: każdy z nas jest inny, a płeć nie ma tu większego znaczenia.

„Gdy coś pójdzie nie tak między partnerami, ludzie często obarczają winą płeć drugiego partnera. Takie uproszczone ramy mogą być szkodliwe w kontekście związków partnerskich” – przekonuje profesor Harry Reis. Trudno się z tym nie zgodzić. Jeśli od dłuższego czasu masz wrażenie, że ty i twoja ukochana osoba mówicie różnymi językami, być może tak jest w istocie. Para, która nie może się dogadać, nie doświadcza tych problemów ze względu na różnice płciowe. Konflikty pojawiają się także w związkach homoseksualnych – gdyby płeć była czynnikiem przesądzającym, takie pary nigdy by się ze sobą nie kłóciły. Czasami warto uświadomić sobie, że nieustające spory, nieporozumienia i sprzeczne potrzeby mogą wynikać z niedopasowania partnerów. Być może łatwiej wmawiać sobie, że winę ponosi konstrukcja naszych mózgów, jednak prawda jest znacznie bardziej trywialna – porozumienie między kobietą a mężczyzną jest jak najbardziej możliwe, o ile właściwie ulokujemy swoje uczucia. A jeśli w naszym (ogólnie udanym) związku pojawią się niesnaski, należy rozwiązać je poprzez dialog, z empatią i zrozumieniem. Na przeszkodzie dobrej komunikacji nie stoi dychotomia płciowa, a upór, chęć postawienia na swoim oraz… hołdowanie stereotypom. Czas z nimi skończyć! Kobiety nie są z Wenus, a mężczyźni nie pochodzą z Marsa – wszyscy urodziliśmy się na ziemi i jeśli będziemy tego chcieli, z pewnością znajdziemy wspólny język.