Większość kobiet od najmłodszych lat słyszała, że powinny być grzecznymi dziewczynkami, które zawsze przedkładają potrzeby innych nad własne, są zawsze uczynne i uległe. Nietrudno się domyślić, że taka postawa jest bardzo na rękę otoczeniu, jednak zupełnie nie służy samym zainteresowanym. Nic dziwnego, że tak wiele dorosłych pań ma problem z asertywną walką o własne potrzeby, boi się prosić o podwyżkę czy awans lub tkwi w toksycznych, opartych na dominacji związkach.

Tradycyjne wychowanie

Tradycyjne wychowanie od zawsze podkreślało wyraźne rozróżnienie między płciami. Wtłaczanie w stereotypowe role zdecydowanie wykracza poza dobieranie konkretnych rodzajów zabawek oraz ubranek w określonych kolorach. Jeśli spróbujemy przypomnieć sobie komunikaty, które nieustannie słyszeliśmy w dzieciństwie, z pewnością przewiną się wśród nich takie zdania jak: „Chłopaki nie płaczą”, „To normalne, że chłopcy rozrabiają”, „Takie zachowanie nie przystoi damie”, „Chodzenie po drzewach/zabawa samochodzikami/gra w piłkę nożną to nie zabawa dla dziewczynek”, „Grzeczne dziewczynki nie krzyczą i nie tupią”. Nietrudno zauważyć, że stereotypowa rola mężczyzny zakłada sprawczość, asertywność, pewność siebie i dominację, zaś kobiety – uległość, wrażliwość i uprzejmość. Potwierdziły to badania przeprowadzone przez naukowców ze Stanford University, które wykazały, że najbardziej pożądanymi cechami u pań są lojalność, pogodność, łagodność, ciepło oraz współczucie. Zgodnie z tradycyjnym modelem społeczeństwa i rodziny zadaniem kobiet jest dbanie o relacje, pomaganie innym i opieka nad nimi. Oznacza to, że nie powinny koncentrować się na karierze i osiąganiu własnych celów, przejawiać ambicji, asertywności czy zdrowego egoizmu. Łatwo się domyślić, że taki wzorzec raczej nie pomaga im w sięganiu po szczęście i dbaniu o własne potrzeby.

Syndrom grzecznej dziewczynki dotyczy wszystkich tych kobiet, które uwewnętrzniły wymienione wyżej przekazy i nauczyły się przedkładać dobro innych nad własne. „Grzeczna dziewczynka” nigdy nie próbuje forsować własnego zdania i z automatu pozwala, by inni decydowali za nią (na pytanie o to, co chce zjeść na obiad, z pewnością odpowie: „Nie wiem, wszystko mi jedno, ty wybierz”). Gdy ktoś prosi ją o pomoc, na pewno nie odmówi, nawet jeśli będzie się to wiązało z dużą niedogodnością dla niej samej. Ma niskie poczucie własnej wartości, a swoją samoocenę buduje na opiniach innych. Właśnie dlatego za wszelką cenę stara się im przypodobać, a w relacjach zdecydowanie więcej daje, niż bierze. Zawsze zabiera głos na końcu i jest przekonana, że inni wiedzą więcej niż ona. Nie potrafi przyjmować komplementów i deprecjonuje własne osiągnięcia. Ukrywa swoje emocje, „przyklejając” na twarz uprzejmy uśmiech. Stara się nie wychylać, nigdy sama nie poprosi o podwyżkę lub awans. Nie potrafi walczyć o swoje, a jeśli w jej związku źle się dzieje – prędzej to przemilczy niż doprowadzi do konfrontacji.

Jak się zachować?

Co zrobić, jeśli odnajdziemy siebie w powyższym opisie? Przede wszystkim warto uświadomić sobie, do czego prowadzi tego rodzaju zachowanie. Często wydaje nam się, że jeśli my będziemy dobre dla innych, to oni odwdzięczą nam się tym samym. W rzeczywistości często jest zupełnie inaczej: otoczenie przyzwyczaja się do tego, że zawsze może na nas liczyć i zaczyna traktować nasze przysługi jak coś oczywistego. Można powiedzieć, że obie strony takiej relacji wchodzą w określone role: jedna daje opiekę, a druga ją przyjmuje i nie zawsze jest gotowa na rewanż. Dlatego warto podkreślać, że choć chętnie komuś pomożemy, to czasem liczymy również na wzajemność. Jeśli zaś kolejna wyświadczana komuś przysługa naprawdę nie jest nam na rękę, zawsze mamy prawo mu jej odmówić. Ponadto trudno oczekiwać, że nasze potrzeby będą zaspokajane, jeśli nie będziemy skłonne głośno o nich mówić. W związku z tym nie bójmy się prosić o pomoc i uwierzmy, że na nią zasługujemy. To samo tyczy się pracy zawodowej: rzadko zdarza się, by pracodawca sam zaproponował pracownikowi podwyżkę, więc jeśli mamy na nią nadzieję, powinnyśmy powiedzieć mu o tym wprost. Badanie przeprowadzone przez Harvard Business Review wykazało, że tylko 7 procent kobiet posiadających wyższe wykształcenie negocjuje swoją pensję z pracodawcą – dla porównania, w przypadku mężczyzn odsetek ten sięga 57 procent. Ten kontrast dobitnie pokazuje, jak stereotypowo zachowujemy się w codziennym życiu i jakie realne konsekwencje ponosimy z tego powodu.

Zachowanie „grzecznych dziewczynek” często wynika z ich niskiego poczucia własnej wartości. Podświadomie czują, że zasługują na gorsze traktowanie i wydaje im się, że muszą starać się dwa razy bardziej niż inni. Jeśli więc naprawdę chcemy zerwać z tym schematem, musimy popracować nad wiarą w siebie i umiejętnością opiekowania się sobą. Nie da się normalnie funkcjonować, nieustannie poświęcając własne potrzeby na rzecz innych. Jeżeli chcemy, by otoczenie nas szanowało i się z nami liczyło – musimy same się o to zatroszczyć. Nie zaniedbujmy swojego relaksu, pasji czy kariery tylko po to, by zadowolić innych. Pilnujmy swoich interesów i wyznaczajmy granice. Nie bez powodu mówi się, że „grzeczne dziewczynki idą do nieba, a niegrzeczne tam, gdzie chcą”.