Dzień dobry Redakcjo,

 

Chciałbym opowiedzieć Państwu historię mojego życia. Urodziłem się w roku 1980. Od urodzenia mieszkałem w małej wsi, gdzie większość mieszkańców żyła w ubóstwie. W moim domu zawsze był obecny alkohol. Przemoc i pijaństwo to jedyne co pamiętam z dzieciństwa. Nie było ono kolorowe, co na pewno miało wpływ na moje późniejsze życie oraz decyzje, które potem podjąłem.

 

       Zaczęło się niewinnie. Szkoła, nieodpowiedni koledzy, papierosy, alkohol, ucieczki z domu. W tamtym czasie wydawało mi się, że jestem kozakiem i mam grono znajomych. W tak szemranym towarzystwie robiło się różne głupoty – kradliśmy, biliśmy się, włamywaliśmy do domów czy sklepów. Swoją pierwszą porażkę doznałem w wieku 15 lat, kiedy zostałem złapany na gorącym uczynku. W efekcie dostałem kuratora. Niestety nie wpłynęło to na mnie pozytywnie, wręcz przeciwnie uciekałem jeszcze bardziej. Koledzy byli wiernymi kompanami moich libacji. Piliśmy nawet cały tydzień, upijając się do nieprzytomności. Skąd mieliśmy alkohol? Nadal kradłem, byłem w tym całkiem dobry. Rodzice i kurator nie mieli na mnie żadnego wpływu ani autorytetu. Mój ojciec zapił się, gdy ja miałem 17 lat. Musiałem pomóc mamie w domowych obowiązkach, poszedłem do pracy, aby zarobić na chleb. W tamtym czasie oddaliłem się od mojego towarzystwa, które nie było zadowolone tym faktem. Jednakże widok martwego ojca, wstrząsnął mną do tego stopnia, że postanowiłem stanąć na nogi. Nie chciałem być taki jak ojciec. Chciałem stworzyć szczęśliwą rodzinę, taką, w której nie ma przemocy, alkoholu, awantur, płaczu. Praca była moją ucieczką, lubiłem pracować. Remontowałem domy, nauczyłem się kłaść kafelki, uczyłem się rysunku technicznego. Naprawdę to lubiłem. Oddałem się temu cały. Pomogłem mamie wyremontować dom. Mama przestała też tyle pić. Widziałem, że jest smutna, ale wierzyłem, że uda nam się wyjść na prostą.

       Poznałem Misie w wieku 22 lat. Spotkałem ją na przestanku autobusowym. Była jak ze snu. Spotykałem ją codziennie, chciałem wiedzieć o niej wszystko. Dowiedziałem się gdzie mieszka, okazało się, że we wsi obok. Postanowiłem zaprosić ja na spacer. Od tamtego czasu byliśmy nierozłączni. Nie myślałem w ogóle o alkoholu, o kolegach, o kradzieżach. Byłem szczęśliwy, jakbym urodził się na nowo, jakbym dostał drugą szansę od Boga. Mieliśmy wspólne plany. Chciałem dla Misi wszystkiego. Marzyłem o wybudowaniu dla niej domu, chciałem mieć dzieci. Chciałem stworzyć prawdziwą rodzinę, która w żadnym stopniu nie przypomniałaby mojej rodziny, mojego życia. Z Misią czas leciał zupełnie inaczej. Każda rzecz, która razem wykonywaliśmy byłą przyjemna i magiczna. Obydwoje byliśmy młodzi i pełni wigoru. Z czasem poznałem rodzinę Misi, nie była taka jak moja. To był dobry dom, wszyscy się kochali. Rodzice chodzili do pracy. W głębi duszy zazdrościłem jej takiego dzieciństwa, takiego startu. W tamtym czasie dręczyła mnie jedna myśl – dlaczego Misia mnie pokochała? Dlaczego chciała związać się z człowiekiem z patologii? Niestety nigdy nie miałem odwagi się o to spytać. Może bałem się usłyszeć odpowiedź. Może nie chciałem znać prawdy. Poznałem również jej znajomych. Z czasem spotykaliśmy się coraz częściej, wyjeżdżaliśmy na wspólne weekendy, imprezowaliśmy razem. I tu się zaczęło niby niewinnie od jedno piwa przy grillu. I tak coraz częściej.. Chyba w tamtym czasie nie popadłem aż tak w alkoholizm albo tylko mi się tak wydawało. Jedno jest pewne, było fajnie.

      To był ciepły czerwcowy dzień. Musiałem iść do pracy, Misia chciała jechać ze znajomymi nad jezioro, bo wczorajszym wieczorem lekko zabalowaliśmy. Była godzina 13:20 – Misia napisała mi SMS, że właśnie wyjeżdżają z domu. To była jej ostatnia wiadomość do mnie. O godzinie 13:31 Misia zginęła w wypadku samochodowym. Dowiedziałem się od jej mamy. Jak dziś o tym pisze, płaczę. Nie umiem się z tym pogodzić. To był najgorszy dzień w moim życiu. Straciłem ją, straciłem miłość mojego życia. Razem z nią odeszło wszystko, moje marzenia, moje cele, moje szczęście.
Od tamtego dnia wróciłem stary ja. Nie potrafiłem nie pić, po prostu nie! Straciłem pracę, przepiłem dom. Musiałem zamieszkać z moją matką, która niestety też już zaciągnęła. Tak było łatwiej uciec od problemu i nie myśleć o niczym. Moja matka mnie nie rozumiała, nie miałem w nikim wsparcia. Byłem sam. Z każdym łykiem czułem jak by ból odchodził ode mnie. Niestety jak się budziłem, było jeszcze gorzej, więc znów musiałem pić.

      Dziś od śmierci Misi minęło 13 lat, dlatego postanowiłem napisać ten list do Was. Moje życie nie jest takie, o jakim marzyłem, jaki chciałem stworzyć z Misią. Pije prawie codziennie, jeżeli mam za co. Nie mam stałej pracy. Czasami dorywczo idę na jaką robotę, ale wszystko co zarobię, przeznaczam tylko na alkohol i papierosy. Mój dzień zaczynam od kawy i papierosa, po godzinie pije już pierwsze piwo. W 13 rocznicę śmierci mojej miłości postanowiłem, że chce się zmienić. Dlatego do Was pisze. Proszę o pomoc. Pomoc w doborze ośrodka leczenia uzależnień. Śmierć miłości mojego życia tak na mnie wpłynęła, że nie potrafię wyjść na prostą. Alkohol jest moją ucieczką, nie myślę wtedy o tym wszystkim, jestem w innym świecie. Chciałbym być innym człowiekiem, takim tak byłem kiedyś. Wierze, że potrafię się zmienić.
Proszę o rozpatrzenie mojej prośby, może uda Wam się mi pomóc. Będę bardzo wdzięczny.

Z poważaniem,
Piotr Torłop