Łatwo wpaść w obsesyjne obżarstwo, zwłaszcza przy naturalnym założeniu, że jedzenie jest naszym sprzymierzeńcem, który pozwala na dodawanie sił naszemu ciału i wyposażanie go we wszystkie składniki, których potrzebuje, by funkcjonować prawidłowo. Zdarza się jednak, że nasza relacja z jedzeniem staje się zaburzona. Na przemian głodzimy się i pochłaniamy ogromne ilości produktów, skazując się tym samym na złe samopoczucie fizyczne i ogromne wyrzuty sumienia. A w dodatku niezależnie od zachowania widocznego z zewnątrz, wciąż myślimy o jedzeniu…

Czym różni się osoba otyła lub anorektyczka od człowieka całkowicie zdrowego? Co sprawia, że niektórzy z nas mają nieustanne problemy z wagą, samoakceptacją i znalezieniem sposobu na zdrowy, zbilansowany tryb życia? Odpowiedź na oba te pytania brzmi: sekret tkwi w sposobie myślenia. Wszystko to, co robimy i ewentualne konsekwencje naszych działań mają swój początek w naszych głowach. To właśnie złe nawyki myślowe i niekonstruktywne przekonania prowadzą nas prosto w sieci wroga zdrowia, którym jest obsesyjne obżarstwo.

Jedzenie nie jest naszym wrogiem. Powinniśmy traktować je jak przyjaciela, który wnosi w nasze życie wiele dobra: daje nam energię do działania, sprawia nam przyjemność i wyposaża nas w składniki odżywcze, które pozytywnie wpływają na nasze zdrowie. Niestety, wszechobecny kult szczupłego, wysportowanego ciała bez grama tłuszczu oraz presja bycia zawsze „fit” sprawiają, że nasza relacja z jedzeniem często ulega zaburzeniu. Zdaje nam się, że obsesyjne obżarstwo jest naszą codziennością. Zaczynamy myśleć o jedzeniu jak o czymś, z czym należy walczyć. Nieustannie odmawiamy sobie wszystkiego, co lubimy i biczujemy się w myślach za każdą „chwilę słabości”.

Patrząc na osobę cierpiącą na anoreksję, można byłoby pomyśleć, że jedzenie niemal dla niej nie istnieje. Jest w stanie odmówić nawet najpyszniejszego ciastka, nigdy nie „łamie się” i nie sięga po niezdrowe przekąski, je bardzo mało i nie zdradza żadnego zainteresowania smacznymi, choć niezdrowymi potrawami. W rzeczywistości jednak obraz ten jest bardzo złudny. Zaburzenia odżywiania to ciągłe odmawianie sobie tego, na co chorzy mają ochotę. Unikanie pokus, wyzbywanie się ulubionych dań i nieustanne pilnowanie swojego dietetycznego jadłospisu to droga do obsesyjnego myślenia o jedzeniu. Choć anorektyk niemal nic nie je, jego myśli wciąż krążą wokół tego tematu, co jedynie wzmaga jego cierpienia. Nieustannie czuje się bowiem jak ktoś, kto bardzo pragnie czegoś zupełnie nieosiągalnego.

Podobnie jest w przypadku bulimii, chociaż tutaj objawy wyglądają nieco inaczej. Chory prowadzi podobną walkę, którą co jakiś czas „przegrywa”: głodówki przeplatane są z momentami, kiedy napada nas obsesyjne obżarstwo, które generuje ogromne poczucie winy i chęć pozbycia się pochłoniętych kalorii np. poprzez wymioty lub przyjmowanie środków przeczyszczających. Generalnie jednak mechanizm jest zbliżony jak w anoreksji: jedzenie stanowi symbol grzechu i słabości, wobec czego traktowane jest jak śmiertelny wróg. Osoba cierpiąca na zaburzenia odżywiania na jakimś etapie nabrała destrukcyjnych przekonań dotyczących dostarczania sobie pożywienia i uwierzyła, że takie zachowanie jest czymś niepożądanym. Paradoksalnie, prowadzi to do zwiększenia koncentracji na jedzeniu – po to, by nieustannie się pilnować, a także z powodu ciągłej tęsknoty za tym, czego zakazuje sumienie.

Czy tego typu problemy dotyczą wyłącznie osób chorych? Czy to możliwe, że tak naprawdę mało kto z nas może pochwalić się prawidłowymi relacjami z jedzeniem? Niestety, wszystko wskazuje na to, że wielu z nas ma mniejsze lub większe kłopoty z zaakceptowaniem siebie i własnego ciała, a co za tym idzie – z uznaniem faktu, że przyjmowanie pokarmów jest naturalną częścią naszego życia. Nieustannie bombardowani jesteśmy wizerunkami wyidealizowanych ciał modeli i celebrytów, a media nie ustają w promowaniu diet odchudzających oraz bycia „fit”. Z jednej strony zwiększa się nasza świadomość na temat różnych produktów spożywczych (nikt już nie ma wątpliwości, że chipsy i duże ilości czekolady nie idą w parze z doskonałym zdrowiem), a z drugiej – zaczęliśmy być dla siebie zbyt surowi. Skoro w ogólnej świadomości dogadzanie sobie jedzeniem traktowane jest jak grzech, to dlaczego my sami mielibyśmy myśleć inaczej? Skoro wszyscy mówią nam, że powinniśmy nieustannie się kontrolować i obsesyjnie rozmyślać o swojej diecie, to jak mielibyśmy się przed tym uchronić?

Kiedy ciągle zastanawiamy się nad tym, co powinniśmy zjeść, a czego należałoby sobie odmówić, zaczynamy nadmiernie koncentrować się na tej dziedzinie swojego życia. Istnieje różnica pomiędzy świadomym kształtowaniu zdrowych nawyków a obsesją. Często zapominamy, że zjedzenie ulubionego ciastka lub kilku kawałków pizzy nas nie zabije. Za to chorobliwe skupienie na własnym ciele, jego niedoskonałościach oraz jedzeniu – może.

Czasami warto pamiętać o prostej, banalnej prawdzie: wszystko jest dla ludzi. Jasne, warto zwracać uwagę na to, co wkładamy do swojego koszyka w sklepie, by niepotrzebnie nie wprowadzać do swojego organizmu szkodliwych substancji. Jednak jeśli od czasu do czasu najdzie nas nieodparta chęć na zjedzenie czegoś, co trudno nazwać dietetycznym – zróbmy to z przyjemnością i po prostu przestańmy o tym myśleć.