Duńskie Hygge, japońskie Ikigai czy może fińskie Kalsarikännit? Który sposób na szczęśliwe życie sprawdza się w praktyce? A może filozofia ma tu niewiele do powiedzenia i najbardziej liczą się czynniki ekonomiczne? Co roku powstają rankingi najbardziej zadowolonych narodów na świecie oraz miejsc, w których żyje się najlepiej. Niestety, Polska nigdy nie zajęła wysokiego miejsca w żadnym z nich. Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że mieszkańcy niektórych państw są zauważalnie szczęśliwsi i bardziej spełnieni od innych?
Co jakiś czas cały świat zachwyca się sposobem na życie któregoś z narodów. Najpierw hitem okazało się „hygge”, czyli duńskie rozumienie szczęścia jako wewnętrznej równowagi, spokoju i bezpieczeństwa. Pojęcie to często sprowadzane było do zwykłych, codziennych przyjemności: smacznego jedzenia, wieczorów spędzanych w domu pod kocem i z dobrą książką w dłoni, blasku świec czy ciepłych swetrów i skarpet. Następnie zapanowała moda na japońskie „ikigai”, w którym zawiera się chęć bycia użytecznym dla otoczenia, zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna, optymizm, pozostawanie w kontakcie z naturą, relacje z inspirującymi ludźmi, niespoczywanie na laurach (im dłużej człowiek pozostaje aktywny, również zawodowo, tym lepiej) oraz profilaktyka stresu. Następnie przyszła moda na „kalsarikännit”, czyli przepis na dobre samopoczucie rodem z Finlandii. Co ciekawe, określenie to jest połączeniem dwóch słów: „kalsari”, czyli „bielizny” oraz „kännit”, czyli „pijany” i dosłownie odnosi się do… samotnego upijania się w bieliźnie. Chodzi o stan, który osiągamy, kiedy pozwalamy sobie na brak aktywności oraz społecznych interakcji i pozostanie w domu, kiedy mamy na to ochotę.
W każdej z powyższych ideologii jest sporo racji, a podążanie za nimi z pewnością może nam przynieść sporo korzyści, jednak nie należy traktować ich zbyt serio. Tym, co sprawia, że jedne narody są szczęśliwsze od innych, nie są żadne modne słowa ani sposoby spędzania wolnego czasu – zwłaszcza, że te mogą być różne, niezależnie od kraju pochodzenia. Trudno sobie przecież wyobrazić, że wszyscy Duńczycy spędzają popołudnia opatuleni kocem, popijając gorącą czekoladę przy blasku świec, a każdy Japończyk wstaje od stołu przed pojawieniem się uczucia sytości i zaczyna dzień od gimnastyki. Oczywiście, nawyki i dominujące podejście do życia mogą stanowić część naszego dziedzictwa kulturowego, jednak kraj, w którym mieszkamy, to znacznie więcej niż tradycja i mentalność jego mieszkańców.
World Happiness to coroczny ranking, z którego możemy dowiedzieć się, w którym państwie żyje się najlepiej, a którego mieszkańcy mają znacznie mniej powodów do zadowolenia. Co ciekawe, od lat przodują w nim państwa skandynawskie. Nie inaczej było w tym roku – najszczęśliwszym krajem świata 2018 została Finlandia. Taki wynik może być dla niektórych zaskakujący. W końcu mówimy o miejscu, w którym panują niezwykle niskie temperatury, a część jego terytorium przez większą część roku spowija mrok… Mimo to Finom udaje się zachować pogodę ducha. W jaki sposób? Z pewnością nie bez znaczenia są obiektywne przyczyny, takie jak wysokie PKB (w przeliczeniu na osobę), niski współczynnik korupcji, bezpłatna edukacja, wysokopłatne urlopy rodzicielskie, równowaga między pracą a życiem prywatnym, czynniki zdrowotne oraz imponująca oczekiwana długość życia. Oprócz tego w tym roku po raz pierwszy wzięto pod uwagę zadowolenie imigrantów – w tej dziedzinie Finlandia również przoduje. Można więc podejrzewać, że ogólne szczęście ma związek również z pozytywnym stosunkiem do przybyszów z innych krajów.
Kolejne miejsca w rankingu zajęły Norwegia, Dania, Islandia, Szwajcaria, Holandia, Kanada, Nowa Zelandia, Szwecja, Australia, Izrael, Austria, Kostaryka, Irlandia, Niemcy, Belgia, Luksemburg, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Najmniej szczęśliwi ludzie zamieszkują Jemen, Sudan Południowy, Liberię, Gwineę, Togo, Rwandę, Syrię, Tanzanię, Burundi oraz Republikę Środkowoafrykańską. Polska zaś znalazła się na 46. miejscu zestawienia, tuż za Salwadorem, Ekwadorem oraz Nikaraguą. Choć nie brzmi to imponująco, warto wspomnieć, że taki wynik stanowi pewnego rodzaju awans – od zeszłego roku poprawiliśmy się aż o 11 pozycji. Wyprzedziliśmy również takie państwa jak Portugalia, Japonia, Węgry czy Włochy.
Jak widać, podobnie jak co roku, niekwestionowanymi liderami są państwa skandynawskie, których zaletami są wysokie PKB, ale również silne zaufanie do instytucji publicznych, niski poziom korupcji, poczucie wolności i sprawiedliwości oraz rozwinięty system socjalny. Warto podkreślić, że poczucie szczęścia rodowitych mieszkańców poszczególnych państw pokrywało się z zadowoleniem imigrantów. Co ciekawe, najbogatsze kraje nie zawsze okazują się tymi najlepszymi do życia. Na przykład Stany Zjednoczone od lat odnotowują coraz wyższe dochody na osobę (w ciągu ostatnich 40 lat uległy one podwojeniu!), zaś ich pozycja w rankingu spada. Wygląda na to, że znacznie lepiej wypadają miejsca o niskim poziomie nierówności społecznych (czyli rozwiniętej opiece socjalnej), dające poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości, inwestujące w równość płci oraz systemy utrudniające popadnięcie w ubóstwo. I właśnie do tych wartości powinny dążyć państwa, które znalazły się na niższych miejscach w zestawieniu – w tym m.in. Polska.