Często mówi się, że miłość przypomina uzależnienie lub chorobę psychiczną. Zakochani chętnie wyznają sobie uczucia, mówiąc np.: „Nie mogę bez ciebie żyć”, „Kocham cię do szaleństwa”, „Straciłem dla ciebie głowę” czy „Jesteś moim narkotykiem”. Tymczasem zdrowy związek nie powinien przypominać nałogu. Jeśli ma z nim zbyt wiele punktów wspólnych, należy zastanowić się nad tym, czy nasza relacja z partnerem nie jest toksyczna. Jak odróżnić prawdziwe uczucie od uzależnienia od miłości?

Pierwsze zauroczenie

Pierwsze zauroczenie bardzo przypomina stan upojenia. Jesteśmy rozkojarzeni i ciągle bujamy w obłokach. Doświadczamy prawdziwej huśtawki nastrojów: w jednej chwili przepełnia nas euforia, a w drugiej czujemy palącą zazdrość lub lęk. Nawet nasze ciało reaguje przyspieszonym biciem serca, nadmiernym poceniem oraz słynnymi „motylami w brzuchu”. Chcemy spędzać cały czas z ukochaną osobą i nigdy nie mamy jej dosyć. Wszystkie te objawy są zupełnie normalne i wynikają ze zmienionej biochemii w naszym mózgu. Stan zakochania wpływa na wydzielane przez nas hormony, powodując, że czujemy się i zachowujemy nieco inaczej niż zwykle. Taki stan jednak nie trwa wiecznie – po pewnym czasie nasza miłość wkracza w bardziej zaawansowany etap, a namiętność częściowo zastępowana jest przez przyjaźń, intymność i zaufanie.

Zdarza się jednak, że ukochana osoba mimo upływu czasu wciąż pozostaje dla nasz „narkotykiem”, jednak zamiast wprawiać w euforię, wywołuje symptomy podobne do uzależnienia. Nie chcemy spuszczać partnera z oka, obsesyjnie bojąc się, że nas zdradzi lub zostawi. Nie interesuje nas nic innego i zaniedbujemy rzeczy, które dotychczas były dla nas ważne: pasje i zainteresowania, rodzinę, przyjaciół, a nawet pracę. Związek nie dodaje nam skrzydeł, zaś sprawia, że tracimy siebie. Jesteśmy skłonni cały czas dostosowywać się do wyobrażeń ukochanej lub ukochanego, zaniedbując własne pragnienia i potrzeby. Przez cały czas zadajemy sobie pytanie, czy jesteśmy dla niego dość dobrzy i czy na pewno spełniamy jego oczekiwania. Jesteśmy w stanie wszystko mu wybaczyć i trwamy w relacji nawet wtedy, gdy nie jest dla nas satysfakcjonująca.

Nie trzeba dysponować rozległą wiedzą z zakresu psychologii, by domyślić się, że taki obraz daleki jest od wzorca dobrej romantycznej relacji. Niektórzy, zwłaszcza bardzo młodzi ludzie myślą, że o prawdziwości uczucia świadczy jego siła. Tymczasem taki emocjonalny rollercoaster może być naprawdę wyczerpujący i niekoniecznie przyczynia się do poprawy jakości naszego życia. Udany związek powinien dawać poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzny spokój. Jednak jest to możliwe tylko wtedy, gdy tworzymy go z odpowiednią osobą, która rozumie nas, wspiera i akceptuje. Czasami lepiej jest być samemu, niż trwać w relacji z kimś, kto zwyczajnie do nas nie pasuje. Tymczasem istnieje spora grupa ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia w pojedynkę. Można o nich powiedzieć, że są uzależnieni od miłości i przez to kochają „za bardzo”. Panicznie boją się odrzucenia, więc robią wszystko, by zadowolić partnera, nawet kosztem samych siebie. Związek staje się dla nich jedynym sensem życia i są w stanie poświęcić dla niego wszystko.

Uzależnienie od miłości

Osoby uzależnione od miłości zwykle mają bardzo zaburzone wzorce dotyczące romantycznych relacji. Wydaje im się, że wymagają one nieustannych poświęceń i należy je utrzymywać za wszelką cenę. Taki zaburzony obraz rzeczywistości często ma swoje źródło we wzorcach kulturowych. Od dziecka słyszymy, że jesteśmy „połówkami”, które muszą się odnaleźć, by stworzyć „całość”. W wielu baśniach, romantycznych filmach i powieściach znalezienie i utrzymanie miłości przedstawiane jest jako najważniejszy życiowy cel oraz jedyny sposób na szczęście. W rzeczywistości jednak nawet najbardziej kochający partner nie może spełnić wszystkich naszych potrzeb i zagłuszyć naszej wewnętrznej pustki. Nie da się stworzyć dobrego związku, jeśli najpierw nie pokochamy samych siebie i nie nauczymy się radzić sobie z własnymi problemami.

Uzależnienie od miłości często dotyka osoby, które wychowywały się w dysfunkcyjnych rodzinach i już od najmłodszych lat stykały się z nieprawidłowymi wzorcami bliskich relacji. Ich rodzice czy opiekunowie na ogół byli osobami chłodnymi, niedostępnymi i niezdolnymi do ofiarowania bezwarunkowej miłości. Takie dzieci w dorosłym życiu desperacko pragną, by ktoś ofiarował im to, czego nie doświadczyły w najmłodszych latach, a o czym zawsze marzyły. Niestety, często zakochują się w osobach podobnych do swoich ojców lub matek, czyli zimnych, niedostępnych emocjonalnie, zmagających się z nałogiem, a nawet stosujących przemoc. Mimo to wolą być nieszczęśliwe niż samotne. Kiedy relacja dobiega końca, czują się jak na głodzie narkotykowym i zamiast wyciągnąć wnioski z tych doświadczeń, natychmiast wchodzą w kolejny związek.

Prawdziwa miłość powinna nas uskrzydlać i uszczęśliwiać. Jeśli więc czujemy, że nasz partner źle nas traktuje i niszczy, zamiast wspierać nasz rozwój, a my wciąż boimy się życia bez niego – z pewnością nie jest to zdrowe uczucie, a groźne uzależnienie. W takiej sytuacji należy przyznać przed sobą, że mamy problem i poszukać profesjonalnej pomocy, zupełnie jak osoba dotknięta jakimkolwiek innym nałogiem. Jeśli chcemy w przyszłości zbudować dobry, zdrowy związek, musimy najpierw poprawić własne relacje z samym sobą. Dopiero, kiedy naprawdę pokochamy i zaakceptujemy siebie, będziemy w stanie dać to również komuś innemu.