Metody leczenia zaburzeń psychicznych zmieniają się wraz z upływem lat. Mamy coraz większą wiedzę na temat mechanizmów tego typu dolegliwości, a co za tym idzie – zdajemy sobie sprawę z tego, które metody mogą rzeczywiście pomóc nałogowcom, a które są zupełnie nieskuteczne. Pomoc, jaką obecnie oferują ośrodki terapeutyczne, jest wynikiem doświadczeń z wielu dekad istnienia psychologii i psychiatrii. Czym różniło się to dawne podejście do leczenia uzależnień od tego, które ma miejsce obecnie?

Często mówi się o tym, jak niewiele nasze społeczeństwo wie o skomplikowanych mechanizmach rządzących ludzką psychiką. Wciąż pokutuje wiele szkodliwych mitów na temat zaburzeń psychicznych i osób na nie cierpiących, a ogrom ludzi ma problem ze zgłoszeniem się po profesjonalną pomoc, uważając wizytę u psychiatry za coś wstydliwego i niepotrzebnego. Warto jednak pamiętać, że stan wiedzy na temat i tak bardzo poprawił się przez ostatnie dekady. Starożytni nie leczyli chorób psychicznych, łącząc je z przeżyciami religijnymi i duchowymi. Zdarzało się również bardzo brutalne obchodzenie się z osobami „opętanymi”, obejmujące liczne tortury, a nawet wywiercanie dziury w czaszce, przez którą miały wylecieć zamieszkujące ciało demony. W średniowieczu skupiano się na izolowaniu chorych od reszty społeczeństwa i również nie traktowano ich najlepiej. Pierwsze ośrodki dla osób wykluczonych i cierpiących na zaburzenia powstały dopiero w XVI wieku, ale je również trudno było nazwać postępowymi. Dopiero znacznie później zaczęto traktować pacjentów z godnością i szacunkiem, choć musiało upłynąć wiele lat, zanim ludzkość zyskała wiedzę, jaką może poszczycić się obecnie.

Wydawałoby się, że dopiero teraz żyjemy w epoce nałogów, jednak w rzeczywistości ludzie od zawsze poszukiwali sposobów na osiągnięcie przyjemnego stanu odurzenia. Pierwsze wzmianki o używaniu konopi pochodzą z dzieł Herodota. Wiemy również, że używano także nasion maku, grzybów halucynogennych czy alkoholu (w tym piwa i wina). Nasi przodkowie upodobali sobie także liście koki, a samą roślinę uznawali za uosobienie boskości na ziemi. Inkowie używali, by jednoczyć się z duchami przodków – bez koki nie mogli nawet zbliżyć się do ich grobów! Ta psychoaktywna roślina była środkiem płatniczym, a także towarzyszyła rytuałom religijnym. I właśnie ta ostatnia funkcja sprawiła, że wyeliminowanie koki stało się ważnym celem dla dziewiętnastowiecznego Kościoła. Chrześcijanie łączyli jej działanie z Szatanem i uznawali za dowód na przywiązanie do pogańskich bożków. Mimo to przez wiele lat koka oraz wyizolowana później kokaina były powszechnie stosowanymi używkami. Wierzono nawet, że leczą rozmaite choroby i dolegliwości, m.in. zapalenia i obrzęki płuc, astmę, katar sienny oraz cholerę. W ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku kokaina była łatwo dostępna – sprzedawano ją w barach, drogeriach oraz aptekach. Stanowiła nawet składnik popularnej do dziś Coca-Coli (to właśnie jej zawdzięcza ona pierwszy człon swojej nazwy). Co ciekawe, uznawano ją za doskonałe remedium na różnego typu problemy psychiczne: melancholię, nerwy, histerię, a nawet… uzależnienie od alkoholu i narkotyków. Mimo to częste spożywanie alkoholu długo było (a w zasadzie nadal jest) całkowicie akceptowane społeczne. Stosunek do tytoniu uległ znacznie większej zmianie, jednak jeszcze do niedawna powszechne było palenie w każdej sytuacji, nie zważając na zdrowie biernych palaczy, którymi były również dzieci oraz kobiety w ciąży.

Jak widać, przez wiele lat nie tyle stosowano inne metody leczenia z nałogów, co w ogóle nie uznawano ich za problem. Wiedza na temat dalekosiężnych skutków zażywania substancji psychoaktywnych pozostawiała wiele do życzenia, w związku z czym mało kto zastanawiał się nad ich ewentualną szkodliwością. Zaś kiedy zaczęto dostrzegać, jakie duże spustoszenie w organizmie potrafią zrobić tego typu substancje, pojawiły się mniej lub bardziej trafne sposoby na zwalczanie uzależnień. Początkowo stosowano głównie terapię awersyjną, czyli taką, która miała na celu wzbudzenie wstrętu do środka uzależniającego. Jednym z głównych sposobów na to było wszywanie disulfiramu (esperalu). Zakładano, że jeśli po każdorazowym spożyciu alkoholu nastąpią negatywne reakcje, nałogowcy sami zniechęcą się do picia. Niestety, tego rodzaju terapia skupia się wyłącznie na objawach, nie dotykając w ogóle mechanizmów i przyczyn spożywania alkoholu, w związku z czym jest nieskuteczna, a w dodatku stwarza niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia pacjentów.

Warto jednak wspomnieć, że nie wszystkie stosowane dawniej metody terapeutyczne były błędne. Już od 1935 roku alkoholicy zrzeszają się w grupach AA, które udzielają wsparcia w pokonywaniu nałogów. Należy podkreślić, że wspólnota powstała jeszcze przed uznaniem i rozpowszechnieniem terapii grupowej. Co więcej, wykorzystywanie doświadczeń osób, które poradziły sobie z uzależnieniem, okazało się niezwykle skuteczne i jest stosowane do dziś, pomimo istnienia wielu innych, pozornie bardziej nowoczesnych form leczenia.